Z burmistrzem miasta i gminy Mordy, rozmawia Bartosz Szumowski.
– Dlaczego mimo braku doświadczeń w polityce zdecydował się Pan w kwietniu 2024 r. zawalczyć o fotel burmistrza?
– Moja decyzja o starcie wyborach samorządowych była spowodowana głosami mieszkańców. Apelowała o to do mnie głównie młodzież w mediach społecznościowych. A starsi pisali do mnie albo poruszali ten temat przy przypadkowych spotkaniach. Naprawdę dużo osób zachęcało mnie do powrotu do Mordów, ale nie w roli szefa domu kultury, którą pełniłem kilka lat temu, tylko burmistrza.
– Jakie były ich argumenty przemawiające za tym, że akurat Łukasz Wawryniuk powinien zastąpić Jana Ługowskiego?
– Widzieli mnie w roli burmistrza, uważali, że nadaję się na tę funkcję. Najwięcej takich głosów pojawiło się między grudniem 2023 r. a lutym 2024 r. Ale decydująca była rozmowa z Marszałek Janiną Ewą Orzełowską. W pewnym momencie powiedziała: „Jeśli chcesz zrobić coś dobrego dla ludzi – startuj. Ale jeśli chcesz odegrać się na byłym burmistrzu, nie warto”. Wtedy uznałem, że trzeba przynajmniej spróbować. Skoro młodzież zapamiętała mnie jako lokalnego lidera, a dorośli widzieli we mnie potencjał, poszedłem za słowami Pani Marszałek. Stwierdziłem, że nic nie tracę. I że samo wystartowanie w wyborach to zawsze będzie cenne doświadczenie.
– Przyszedł kwiecień 2024 r. i jednak się udało. Jakie było Pana pierwsze zaskoczenie po objęciu rządów?
– Najpierw, zanim zacząłem być burmistrzem, miło zaskoczył mnie wynik głosowania. Zdobyłem 63% głosów, więc bardzo dużo jak na pierwsze wybory. A po objęciu funkcji pozytywnie zaskoczyło mnie podejście mieszkańców. Byli bardzo chętni do współpracy, przychodzili do mnie z pomysłami, problemami. Moje drzwi są zawsze otwarte. Pomagam, jeśli tylko mogę, a jeśli nie mogę – staram się znaleźć sposób na rozwiązania problemu lub odpowiednią osobę, która się nim zajmie.
– Czym z punktu widzenia Pana jako włodarza Mordy różnią się od okolicznych gmin? Czy są jakieś poważne konsekwencje faktu, że to jedyna w powiecie siedleckim gmina miejsko-wiejska?
– Ciężko powiedzieć. Mnie wydaje się, że różnice są niewielkie. Tak naprawdę każdy z nas jest wójtem, tylko akurat moja funkcja nosi nazwę burmistrza (śmiech).
– Więc może specyficzne jest tu podejście do polaryzacji wyborców? Odczuwa Pan polaryzację Koalicja Obywatelska – Prawo i Sprawiedliwość, tak wyraźną na poziomie ogólnopolskim?
– Raczej nie odczuwałem i nie odczuwam. Gmina Mordy to typowa gmina, której mieszkańcy generalnie bardziej popierają PiS, co pokazały choćby ostatnie wybory prezydenckie. Ale ja nie odczułem, że jestem gorszy, bo startowałem z komitetu Trzeciej Drogi, nie będąc członkiem Polskiego Stronnictwa Ludowego ani Polski 2050. Na poziomie samorządu nie patrzy się na przynależności partyjne, tylko na człowieka i to, co sobą reprezentuje. Moja współpraca z wójtami, burmistrzami, prezydentem Siedlec i marszałkiem województwa nie opiera się na poglądach czy upodobaniach politycznych, a na dobru ogólnym. Podobnie jest też ze starostą siedleckim.
– A jak układa się współpraca burmistrza Wawryniuka z Radą Miejską w Mordach? Gracie do jednej bramki czy raczej stawiacie na faule?
– Nie mogę narzekać, ale nie tylko dlatego, że mam większość. Czasami się różnimy, bo radnych jest przecież aż 15. Moim zdaniem, różnice poglądowe też czasem są potrzebne, bo w różnorodności tkwi siła. Muszę jednak podkreślić, że zawsze starają się znaleźć złoty środek i zagłosować dla dobra mieszkańców.
– A teraz proszę o szybki rachunek sumienia z ostatnich 18 miesięcy. Co byłoby największym powodem do dumy?
– To proste – moi mieszkańcy. A jeśli chodzi o kwestie, do których przyłożyłem rękę – myślę, że największym sukcesem moim i moich pracowników jest pozyskanie z zewnątrz ponad 15 mln zł przez pierwszy rok. Uważam to za bardzo dobry start. Mamy też ponad 4,3 mln na budowę żłobka oraz 1,3 mln zł na pierwsze 3 lata jego funkcjonowania z Krajowego Planu Odbudowy, 4 mln na drogi z funduszy marszałkowskich i ponad 3 mln na inwestycje wodno-kanalizacyjne z funduszy KPO.
– Dlaczego to sukces?
– Wcześniej nasza gmina prawie nie pozyskiwała środków unijnych lub marszałkowskich. My staramy się korzystać głównie z pieniędzy, które są najbliżej. To środki marszałkowskie z ogłaszanych co roku konkursów i fundusze unijne, które mają dobre programowanie. Staramy się jak najwięcej z tego skorzystać. Dość duże środki przekazują też wojewoda i rząd.
– Wracamy do rachunku sumienia: a największa porażka?
– Jeśli można tę kwestię określić mianem porażki, są to problemy z wodą na terenie gminy, które oficjalnie pojawiły się rok temu. Staramy się je rozwiązać, ale nie jest to łatwa sprawa. Cała sieć wodociągowa też ma swoje braki, co sprawia, że trzeba ję naprawiać i modernizować. Cierpimy też z powodu braku drugiej stacji wodociągowej. Chcemy taką stworzyć, by w przypadku awarii pierwszej nie odcinać od wody całej gminy.
– Czy oprócz wodociągów przed miastem i gminą Mordy stoją jeszcze jakieś inne wyzwania?
– Wyzwań jest bardzo dużo. A najważniejsze? Póki co mamy skanalizowane miasto, część Leśniczówki i Krzymosz, a w tym roku poprowadzimy kanalizację do Czołomyj, ale reszta gminy ciągle czeka. Projekty na kanalizacje niektórych miejscowości chcemy zlecić jeszcze w tym roku. Jeśli będą do wzięcia środki zewnętrzne, skorzystamy z nich jeszcze w tej kadencji. Jeśli ich nie będzie, będziemy musimy poczekać na następne. Na pewno chcemy jak najszybciej wykonać dokumentację w tym kierunku, a potem wnioskować o środki zewnętrzne.
– A inne wyzwania?
– Zdecydowanie modernizacja szkół, bo wiele rzeczy trzeba ulepszyć. Mówiąc oględnie, to budynki wymagające remontów.
– Zdobywa Pan laury w różnych plebiscytach. Czy w związku z tym czuje się Pan politycznym celebrytą?
– Faktycznie, wystartowałem w kilku konkursach, ale zgłosili mnie do nich mieszkańcy. Potem czytelnicy z gminy i regionu zagłosowali, skutkiem czego wygrałem. W plebiscycie „Polska The Times” znalazłem się w finałowej dziesiątce finalistów i wygrałem, mając za sobą ledwo roczny staż. A co do pytania – nie, nie czuję się celebrytą.
– Jest Pan jednak postacią bardzo medialną.
– Mieszkańcy muszą wiedzieć, co się dzieje w danym samorządzie. Dlatego uważam, że każdy samorządowiec powinien być rozpoznawalny w lokalnej społeczności, także medialnie. Działania samorządowców są powiązane z informowaniem o nich mieszkańców. Media, także społecznościowe, to dziś najskuteczniejszy środek przekazu. Jeśli osoba publiczna nie istnieje w mediach, to nie istnieje wcale, bo nic nie wiadomo o niej i stanowisku, które piastuje.
– Zejdźmy na poziom lokalny. Jak burmistrz miasta i gminy Mordy jest postrzegany przez mieszkańców?
– Zawsze mam dla nich czas. Niezależnie od tego, czy spotykam się z nimi w urzędzie, czy w terenie, zawsze ich wysłucham. Przychodzą do mnie z pomysłami, ale też problemami. Mówią, co im się nie podoba, co należy zmienić, czego im brakuje. Często pojawiają się tematy takie jak oświetlenie na ulicy czy wodociąg. Ale nie zawsze jest kolorowo. Zdarzają się również rozmowy trudne, bo przychodzą do mnie osoby sfrustrowane brakiem konkretnych działań. Robię wszystko, żeby mieszkańcy poczuli się wysłuchani, a nie odepchnięci. Każdą sprawę wpisuję w specjalnie przygotowany formularz, żeby o niej nie zapomnieć. Wtedy wiadomo, o co chodzi danej osoba i do jakiego urzędnika przekazać problem dalej.
– Zbliżamy się do końca. Jakie są plany Łukasza Wawryniuka na przyszłość? Czy stanowisko burmistrza będzie dla Pana drogą do awansu na np. posła?
– Nie myślałem o tym. Na razie jestem tutaj dla moich mieszkańców i chcę tutaj być. Nie wiem, co będzie dalej. Biorę to, co daje życie.
– A gdyby dziś musiał Pan zdecydować, czy po zakończeniu tej kadencji będzie się starać o reelekcję – jaka byłaby decyzja?
– Że startuję.
– Dziękuję za rozmowę.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz