Jeszcze nie tak dawno trudno było tu znaleźć wolne miejsce do zaparkowania. Tłumy ludzi przewijały się między straganami, śmiech mieszał się z nawoływaniami, a dźwięk rozpinanych toreb i przymierzanych ubrań był jak codzienna muzyka miasta. Na bazarach w Siedlcach można było kupić wszystko – od rajstop i dresów po cebulę i szczypiorek. Można było też się zatrzymać, porozmawiać, posłuchać, po prostu – pobyć z ludźmi.
Dziś? Puste alejki. Zamknięte boksy. W powietrzu tylko echo dawnych czasów. I kilku sprzedawców, którzy jeszcze trwają – z przyzwyczajenia, z potrzeby, z resztek nadziei.