Jesienne wybory parlamentarne zbliżają się wielkimi krokami, a co za tym idzie politycy toczą zacięty wyścig za przychylnymi głosami elektoratu. "Podniesiemy pensje nauczycieli o 30 proc." - obiecał Rafał Trzaskowski podczas spotkania z pracownikami oświaty na skwerze im. Tadeusza Kościuszki w Siedlcach.
Prezydent Warszawy gościł w mieście przyjaznym 15 września. Mówił o potrzebie radykalnych zmian w polskim systemie edukacji, przyszłości zawodu nauczyciela i nowoczesnej szkole.
Koalicyjny support
"W grupie siła" to trafne określenie tego, co miało miejsce na początku spotkania z siedlczanami. Wystąpienie Trzaskowskiego dopingowali lokalni działacze Koalicji Obywatelskiej, którzy ubiegają się o mandat w tegorocznych wyborach.- Spełniacie dzisiaj jedną z najbardziej szacownych ról społecznych, jaką jest kształcenie młodych ludzi i nakierowywanie ich umysłów na wiedzę, dobroć i mądrość - zwróciła się w kierunku nauczycieli Kamila Gasiuk-Pihowicz. Wiemy, że ten zawód nie jest prosty, zwłaszcza, gdy zamiast rzetelnej rozmowy jesteście oczerniani i spotykacie się ze zorganizowanym hejtem, tak jak to było podczas strajku w 2015 roku. I to się zmieni po 15 października, gdy wygramy wybory! - dodała posłanka.
Kilka gorzkich słów padło przy okazji pod adresem ministra edukacji, który blisko 2 tygodnie wcześniej pojawił się z wizytą w Katolickiej Szkole Podstawowej w Siedlcach. - Wyrzucimy Czarnka na zbitą twarz i obiecuję wam, że za rok już nikt nie będzie pamiętał o tym skompromitowanym ministrze, a te wille plus zabierzemy jego znajomkom i za te pieniądze zrobimy podwyżki dla nauczycieli - zapewniała kandydatka KO do Sejmu Danuta Domańska.
Zawód prestiżowy, szkoła nowoczesna
- Absolutnie fundamentalne jest przywrócenie autonomii i prestiżu zawodu nauczyciela. Oświata jest na skraju zapaści, a władza obniża prestiż tej profesji. We mnie krew się burzy - mówił do zgromadzonych Rafał Trzaskowski. Polityk przekonywał, że chciałby, aby edukacja uczyła prawdziwych umiejętności, a młodzi ludzie potrafili odróżnić informacje prawdziwe od fałszywych czy te wyprodukowane przez człowieka od tych, które są tworem sztucznej inteligencji.
- Szkoła musi też uczyć umiejętności podejmowania ryzyka, pracy w grupie. Dziś mamy do czynienia z totalnym przeładowaniem podstaw programowych, które zmuszają do wkucia informacji nie do końca dzieciom potrzebnych. Gdyby odchudzić podstawy programowe, gdyby mieli państwo czas na rozmowy z uczniami, prowokowanie do myślenia, można by się skupić na tym, co najważniejsze - snuł prezydent Warszawy.
Podczas wiecu z ust Trzaskowskiego padły odważne deklaracje: - W 100 dni podniesiemy pensje nauczycieli o 30. proc. To część konwencji programowej "100 konkretów na 100 dni" zaproponowanej przez Koalicję Obywatelską po wygranych wyborach.
Jaka szkoła po 15 października? Rafał Trzaskowski zapewnia, że będzie nowocześnie, praktycznie i na miarę XXI wieku. Opozycja dąży przede wszystkim do odchudzenia podstaw programowych, wspomnianych wcześniej podwyżek i dofinansowań dla szkół oraz przywiązywania większej wagi do kształtowania w uczniach postaw otwartości, tolerancji, szacunku i krytycznego myślenia.
Nauczyciele: "Tak źle jak teraz jeszcze nie było"
Kulminacyjnym punktem wydarzenia była bezpośrednia rozmowa z pracownikami oświaty, reprezentującymi różne placówki z całego regionu. Pytania do włodarza Warszawy nie należały do najłatwiejszych. Było konkretnie i bez owijania w bawełnę.
- Przeżyliśmy wiele rządów. Tak źle jak teraz jeszcze nie było. Nasze pensje są naprawdę niskie. Proponujecie 30 proc. podwyżki? To nawet nie podniesienie wypłaty do średniej krajowej. Chciałbym, żeby pensje wzrosły powyżej tej średniej. Prestiż rośnie razem z pensją - zauważył siedlecki radny Roman Ignaciuk.
- Płace? Staramy się być racjonalni. Choć proponuje nam się licytacje na to, jak rozdawać pieniądze. Nauczyciele powinni zarabiać znacznie, znacznie więcej. Ale większość nauczycieli, z którymi rozmawiam, mówi: "Nie chodzi tylko o pieniądze, chodzi o chaos, o przeładowane podstawy programowe". 30 proc. podwyżki to po 100 dniach. Potem zobaczymy, co dalej, na co są pieniądze - odpowiedział Trzaskowski.
Wiktor Boruta, dyrektor Zespołu Szkół w Łosicach nie chciał mieszać się w politykę, ale podkreślił, że temat oświaty zna od podszewki: - Nie jestem związany z żadną partią, chodzę na spotkania z różnymi kandydatami, a w szkolnictwie jestem od 20 lat. Pytanie jest proste: pomówmy o pieniądzach, kiedy te zmiany nastąpią? Kto będzie o nich decydował? Także za poprzedniego rządu prawo oświatowe robili urzędnicy pod krawatem i nie pytali nas, dyrektorów, jak to powinno wyglądać. A my wiemy to lepiej niż politycy.
Wiceprzewodniczący PO zaznaczył, że w kwestiach szkolnictwa też ma prawo mieć dużo do powiedzenia. - Są politycy, którzy mają różne doświadczenia. Jestem samorządowcem, jestem nauczycielem edukacyjnym, mój córka jest w liceum, mój syn właśnie zdał egzamin ósmoklasisty i poszedł do liceum. Doświadczenie z trzech źródeł mam. Przerażające jest dla mnie to, że gdy kończyłem szkołę pod koniec komuny, miałem mniej indoktrynacji niż dzisiaj. Musimy rozmawiać z nauczycielami, dyrektorami i ekspertami. W każdej szkole powinien być psycholog, a także ktoś, kto potrafi doradzić, jak planować ścieżkę kariery na rynku pracy - stwierdził Trzaskowski.
O potężnych brakach w oświacie mówiła też Halina Ulińska, wiceburmistrz Węgrowa. - Od 25 lat jestem samorządowcem, byłam wicedyrektorką w szkole ponadpodstawowej. Dokładamy jako samorząd bardzo dużo do oświaty. Subwencja oświatowa jest za mała. To nie pozwala na rozwój, na zajęcia dodatkowe. A nauczyciel stażysta powinien zarabiać dużo więcej, żeby przyciągać go do zawodu - mówiła samorządowiec.
Prezydent Warszawy zgodził się ze swoją rozmówczynią: - Subwencja nie starcza nawet na pensje. Dochodzi do takich sytuacji, że minister wychodzi, obiecuje podwyżki i okazuje się, że to my musimy za to zapłacić. Dziś to nie samorząd dopłaca do oświaty, tylko rząd dopłaca samorządowi. To paranoja, pensje powinien zapewnić rząd. Głosów broniących aktualnego systemu oświaty czy wchodzących w polemikę z tezą, że jest fatalnie zabrakło...
Cały tekst przeczytacie w najnowszym wydaniu papierowym z dnia 22 września.
0 0
czyzby to wieczny kandydat na stołki państwowe - nic nie umiem ale dajta mi pracę to do was pójda do partii? ps. w dalszym ciagu jeździ autobusem do pracy - ten derektor ,,bez lejców"?
0 2
Widzę,że Życie Siedleckie to PiS...Tak jak i Tygodnik...Przynajmniej wiadomo kto wam płaci.A WOLNOŚĆ wywalczona przez waszych OJCÓW jest wam obojetna!!!Za czapkę drobnych...