Jest już potwierdzające to postanowienie sądu. Teraz powstaje pytanie: czy prezydent sprzeda pałac w zachodniopomorskim?
Zacznijmy od głównego bohatera całego zamieszania, czyli liczącej 1,27 ha posesji we wsi Kłodzino w powiecie pyrzyckim, w gminie Przelewice, 60 km od Szczecina.
Rezydencja z tradycjami czy rudera?
Miejscowość ma zacną historię, bo pierwsze wzmianki o niej pochodzą aż z 1240 r. Od tego czasu była znana pod nazwami: Clotsin, Glotzin, Klӧtzen, Klӧtz, Klützin, Klützow, Klutsche i Klutschenina. Spora jest też lista niemieckich rodów, które rządziły majątkiem w dzisiejszym Kłodzinie. Ostatnim z nich był ród Kühne. Po II wojnie światowej na interesującym nas terenie działał PGR. A od 1998 r. wspomniane 1,27 ha to własność prywatna.
Wybudowany na planie wydłużonego prostokąta pałac w Kłodzinie jest obiektem murowanym z cegły. Ma zwartą dwukondygnacyjną bryłę, przykrytą dwuspadowym dachem (pierwotnie z oknami powiekowymi doświetlającymi strych). Budynek wzniesiono w drugiej połowie XVIII w. za czasów rodziny von Schack, ówczesnych właścicieli wsi, jako budowlę późnobarokową. W 1846 r., za czasów von Randowów, został gruntownie przebudowany, w duchu późnego klasycyzmu. Jak podkreślają znawcy tematu, ma klasycystyczną formę stylową i wysokie wartości zabytkowe. Jest przez to reprezentatywnym dla regionu przykładem rezydencji szlacheckiej otoczonej parkiem, z towarzyszącym dużym założeniem folwarcznym. Na początku XX w. dobudowano ażurową werandę przy elewacji ogrodowej. Na remont pałac musiał czekać aż do lat 1999-2000. Nie ukończono go jednak.
Dziś budynek, choć został wpisany do rejestru zabytków nieruchomych województwa zachodniopomorskiego, pozostaje niezamieszkały i, nazywając rzecz po imieniu, niszczeje. Dach nad częściami środkową i północną jest zarwany. Wnętrza zostały zdewastowane oraz pozbawione historycznej stolarki i wyposażenia. W wielu miejscach da się znaleźć dziury w stropach i walający się gruz. A ściany straszą zniszczonymi tynkami, licznymi ubytkami oraz wykruszeniami cegieł.
Miasto z setkami tysięcy albo długami
Jak to się stało, że miasto Siedlce weszło w posiadanie pałacu w odległym o ponad 600 km Kłodzinie? Wszystkiemu winien jest art. 935 Kodeksu cywilnego. Obowiązujący od 2003 r. przepis stanowi, że jeśli zmarła osoba nie ma małżonka, dzieci ani krewnych powołanych do dziedziczenia, spadek po niej przypada gminie, gdzie ostatnio mieszkała. Dzieje się tak także wtedy, kiedy spadkobiercy odrzucą taki spadek, zwykle z powodu obciążających go długów. Gmina, jako tzw. ostatni spadkobierca ustawowy, nie może tego zrobić i nabywa spadek z dobrodziejstwem inwentarza.
Siedlce swoją procedurę przejmowania i zagospodarowywania spadków nabytych przez miasto oraz spłaty długów spadkowych mają od 2021 r., kiedy weszła w życie za sprawą zarządzenia prezydenta. Jak mówi Wojciech Piesio, naczelnik Wydziału Geodezji i Gospodarki Nieruchomościami w urzędzie miasta, od tej pory ratusz stał się ostatnim spadkobiercą ustawowym aż 28 razy. – W większości przypadków okazywało się, że spadkobierca nie zostawił po sobie majątku. Druga największa grupa to sytuacje, kiedy oprócz majątku jest przewyższające go zadłużenie. Wtedy to na nas spoczywa obowiązek spłacenia zobowiązań, ale tylko do kwoty wartości pozostawionego majątku – informuje urzędnik.
Jak dodaje, jedynie kilka razy okazało się, że wartość po stronie tzw. masy czynnej była wyższa niż długi pozostawione przez zmarłego: – W jednym z przypadków miasto uzyskało ponad 200 tys. zł i dalej trwa zbywanie nieruchomości po spadkodawcy, a w drugim zbyło 1/2 udziałów w mieszkaniu, otrzymując przeszło 100 tys. zł.
Poczeka na lepsze czasy?
Siedlecki sąd rejonowy już w ubiegłym roku wydał postanowienie o stwierdzeniu nabycia przez miasto działki z pałacem w Kłodzinie. Wtedy okazało się, że w księdze wieczystej nieruchomości wpisanych jest kilkudziesięciu wierzycieli hipotecznych.
Czy urząd miasta ma szanse zarobić na sprzedaniu „swojego” pałacu? Wojciech Piesio nie jest szczególnym optymistą w tej sprawie. – Ciągle nie został opracowany spis inwentarza po zmarłym, a to znaczy, że nie znamy ani wartości nabytego spadku, ani wielkości długów spadkowych. Wiemy tylko, że rzeczoznawca określił wartość tego majątku na 300 tys. zł. Nie wiadomo, czy znajdziemy chętnego. Naszym zadaniem więc będzie rozważenie: pozostawiamy tę nieruchomość w zasobach miasta, czekając na lepsze czasy, a może zbywamy ją i nie ponosimy kosztów dalszego utrzymywania? Bo te, przez odległe położenie obiektu i jego bardzo zły stan, który grozi całkowitym unicestwieniem zabytku, są spore – odpowiada.
Co ciekawe, do siedleckiego ratusza zgłosili się już pierwsi potencjalni kupcy pałacu w Kłodzinie. – Ale wszyscy stawiali jeden warunek: „Kupimy, jeśli uporządkujecie stan prawny nieruchomości” – zdradza naczelnik Wydziału Geodezji i Gospodarki Nieruchomościami w Urzędzie Miasta Siedlce. – Czeka nas więc spłacenie wierzycieli, a wcześniej najprawdopodobniej wejście na drogę sądową. Nikt przecież nie kupi zadłużonej nieruchomości.
Masz dla nas ciekawe informacje z Siedlec i okolic? Dzwoń: 795-541-360
1 0
to nie jest prawda ż enikt nie kupi zadłużonej nieruchomości
kwestia ile tego dugu jest i jaka jest cena sprzedaży do wyceny tej nieruchomości
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu zyciesiedleckie.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz