Zamknij

Uciekły przed wojną, ale nie przed strachem

08:04, 18.03.2022 Aktualizacja: 08:04, 18.03.2022
Skomentuj

Każdy uchodźca ma swoją historię. Przybliżymy losy Natalii i Maryny, które przybyły do Siedlec wraz z bliźniaczkami Anastazją i Marią.

Natalia to mama Nastii i Maszy, 6-letnich bliźniaczek. Jeszcze niedawno cieszyły się spokojnym życiem w Charkowie. Wszystko zmieniło się pewnego lutowego poranka...

- Pomimo doniesień medialnych o działaniach rosyjskich wojsk nie spodziewaliśmy się, że dojdzie do eskalacji konfliktu - mówiła pani Natalia. - Jeszcze 23 lutego wszystko było dobrze. Żyliśmy jak zwykle. O 5:00 rano 24 lutego usłyszeliśmy strzały podczas szykowania się do pracy. Mąż powiedział, że mamy się zbierać i w 30 minut byłyśmy gotowe do drogi. Od momentu jak wyruszyłyśmy z Charkowa zmagałyśmy się z dużymi korkami. Na szczęście, szybka reakcja sprawiła, że udało nam się wyjechać dość szybko. Od kilku dni mieliśmy gotową walizkę z dokumentami i niezbędnymi lekami dla dzieci.
Natalia wraz przyjaciółką Maryną i córkami obrała kierunek na Polskę. Pomocny w zaistniałej sytuacji okazał się Kostiantyn Guriłow, rugbista siedleckiej Pogoni, a prywatnie szwagier Natalii i wujek dziewczynek.

Guriłow pochodzi z Równego, czyli z zachodniej Ukrainy. Po kilkunastu dniach i tam dotarły działania wojenne.

- Rodzice i brat zostali w kraju. Nikt nie chce wyjeżdżać, bo tam jest ich dom. Może wyjechać tylko matka, ale ona sama nie chce się ruszać - przyznał Guriłow.

- U mnie w Mariupolu zostali rodzice i siostra z rodziną. Od 2 marca nie mam od nich żadnych wiadomości. Nie mogą zadzwonić, nie ma zasięgu, nie ma kontaktu... Maryna ma rodzinę pod Charkowem i również nie może się z nią kontaktować. Nic nie wiadomo - dodała Natalia.

Przez trzy tygodnie od momentu inwazji Rosji na Ukrainę granicę z Polską przekroczyło prawie dwa miliony uchodźców. Jak wygląda proces wkroczenia do naszego kraju z punktu widzenia uchodźców?

- Na granicy uzyskaliśmy dużą pomoc. Wszyscy częstowali nas gorącą herbatą, czekały na nas kanapki. Na miejscu był psycholog dziecięcy, ciepłe ubrania, kołdry. Wolontariusze pytali, czy potrzebna nam jest pomoc i w razie potrzeby pomagali. Jak postawili już nam pieczątkę w paszporcie to zapytano nas, czy potrzebujemy mieszkanie, czy mamy się gdzie podziać. Na szczęście wiedziałyśmy, że w Siedlcach Kostia na nas czekał - odpowiedziała Natalia.
W pomoc rodzinie Kostii Huriłowa zaangażowało się wiele osób.

- W pomoc dla mojej rodziny włączyła się cała drużyna. Ogromnie nam pomógł dyrektor klubu Adrian Miałkowski, ale nie był jedynym, który się zaangażował. Warto jednak dodać, że przekazał on swoje mieszkanie do dyspozycji Natalii, Maryny i dziewczynek. W ciągu kilku dni udało się zebrać zabawki, środki chemiczne i żywność. Produkty niezbędne do normalnego funkcjonowania - powiedział Huriłow.

W pomoc rodzinie Huriłowa włączyli się nie tylko zawodnicy, kibice i przyjaciele siedleckiego rugby. Jeden ze sponsorów, firma Altrad reprezentowana przez Dorotę Jaszczuk, przekazał przestronne mieszkanie, a także bony na zakupy w sklepach Topaz.

Do rodziny Huriłowa dołączyła rodzina innego rugbistę - Eduarda Wertyłećkiego. Z Kijowa przyjechały dwie mamy i trójka dzieci. Dzięki firmie Altrad pomoc dla nich będzie kompleksowa i długofalowa.

- Założyliśmy specjalne konto do wpłat dla tej czwórki z Ukrainy. Każdy, kto zechce pomóc, może wpłacić choćby złotówkę na konto: 93249000050000400051662604. Przy okazji chciałbym podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w pomoc rodzinie Kostii. To naprawdę rzesza ludzi o wielkich sercach, których nie sposób wymienić - powiedział Miałkowski.

Jakie są plany Natalii, Maryny i bliźniaczek na najbliższy czas? 

- Mam dwa fakultety - prawniczy i ekonomiczny. Po urodzeniu dzieci zajęłam się jednak działalnością jednoosobową, pracowałam cztery lata w salonie piękności. Umiem robić manicure, pedicure, korekcję brwi. Wzięłam ze sobą wszystkie narzędzia, jestem gotowa do pracy. Maryna zajmie się dziećmi, ponieważ obecnie jest w ciąży, a potem będzie jej trudno pogodzić macierzyństwo z pracą. Będzie zajmowała się dziećmi, zawoziła je do przedszkola i odbierała, a ja chcę zarabiać na nasze życie - powiedziała Natalia.

Anastazja i Maria próbują odnaleźć się w nowej sytuacji. Nowy spokojny dom z pewnością im w tym pomoże. Dziewczynkom w procesie adaptacji pomaga nie tylko rodzina, ale i możliwość uczestnictwa w zajęciach dodatkowych. Nastia i Masza mają za sobą udział w zajęciach tanecznych, z których wróciły niezwykle zadowolone.

(KS)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%