Skarga byłego ucznia ZSP nr 4 trafiła do Kuratorium. Dyrekcja: sprawa jest w toku, ale czujemy się hejtowani

W związku z informacjami, które pojawiły się w mediach, oraz pismem, które wpłynęło zarówno do nas, jak i do kuratorium, podjęliśmy działania mające na celu wyjaśnienie sprawy.

Do Kuratorium Oświaty w Warszawie wpłynęło oficjalne pismo od byłego ucznia Zespołu Szkół Ponadpodstawowych nr 4 im. Kazimierza Wielkiego. Tomasz, który uczęszczał do placówki w latach 2021–2023, zarzuca szkole zaniechanie działań w obliczu przemocy rówieśniczej i homofobii, a także brak zapewnienia bezpiecznych warunków do nauki. Dokument, który otrzymaliśmy jako redakcja, został również przekazany do Kuratorium jako skarga formalna.

W centrum zarzutów znajduje się obecna dyrektorka szkoły, Agnieszka A.S, która w czasie opisywanych zdarzeń pełniła funkcję wicedyrektorki.

Były uczeń: szkoła nie reagowała

W swojej relacji pan Tomasz opisuje doświadczenia z dwuletniego okresu nauki w ZSP nr 4. Twierdzi, że od początku spotykał się z homofobicznymi wyzwiskami, które stopniowo przeradzały się w formy fizycznej agresji. Pomimo wielokrotnych prób zgłoszenia problemu pedagogowi i dyrekcji, według ucznia reakcje były niewystarczające lub żadne. Kiedy sam sporządził listę agresywnych uczniów, jak twierdzi, spotkał się z obojętnością i lekceważeniem.

Dodatkowo wskazuje na sytuację, która miała miejsce podczas rekolekcji, gdy duchowny zaproszony do szkoły – jego zdaniem – wygłaszał kontrowersyjne opinie na temat środowisk LGBT, aborcji i polityki. To, według Tomasza, tylko pogorszyło jego sytuację w klasie.

Po rozmowach z rodzicami podjęto próbę wprowadzenia indywidualnego toku nauczania, jednak – jak twierdzi uczeń – szkoła odmówiła. Ostatecznie doszło do przeniesienia ucznia do innej placówki.

W piśmie do Kuratorium Tomasz zarzuca dyrekcji m.in. brak kompetencji, przejawy homofobii, ignorowanie przemocy oraz nieposzanowanie godności ucznia i jego rodziny.

Dyrekcja: rozmawialiśmy i z uczniem, i z rodzicami. Nie mamy sobie nic do zarzucenia

Dyrekcja szkoły potwierdza, że sprawa jest znana i obecnie trwa jej wyjaśnianie. Kuratorium prowadzi postępowanie, a szkoła – jak zapewnia dyrektorka – w pełni współpracuje.

– Tak, sprawa trafiła do Kuratorium. Udzielamy wszystkich potrzebnych informacji. Obowiązkiem szkoły jest wyjaśnić każdy zarzut, ale czuję, że obecnie jesteśmy obiektem hejtu – mówi dyrektorka Agnieszka Affek Starczewska.

Podkreśla, że zarówno z uczniem, jak i z jego rodzicami prowadzono wiele rozmów.

– Nie mamy sobie nic do zarzucenia. Przeprowadziliśmy rozmowy, reagowaliśmy na trudności. Tomasz był bardzo utalentowany wokalnie, angażował się w wiele projektów. W drugiej klasie pojawiły się trudności – niska frekwencja, jedynki na półrocze. Rodzice tłumaczyli to intensywną aktywnością artystyczną. Chłopak uczęszczał także do siedleckiej grupy wokalnej. Czy jest w niej nadal, nie wiem. Kiedy wystąpił do nas z prośbą o indywidualne nauczanie rada pedagogiczna nie zgodziła się, a zaproponowała wsparcie i pomoc w nadrobieniu zaległości. – relacjonuje dyrektorka.

W odniesieniu do incydentu, który miał miejsce w parku, w pobliżu szkoły, potwierdza, że doszło do konfliktu między uczniami, a osoby zaangażowane otrzymały upomnienia. Jednak twierdzili też, ze to oni zostali zaczepieni. Dyrekcja zapewnia także, że uczeń miał ogromne wsparcie ze strony klasy i wychowawcy, a szkoła dysponowała dobrym psychologiem.

Dodaje również, że zarzuty są dla niej szczególnie trudne, ponieważ – choć prowadziła sprawę jako wicedyrektorka – nie była nauczycielem ucznia.

– Tym bardziej trudno mi zrozumieć ten atak personalny. Starałam się wyjaśnić sytuację i rozmawiałam z rodziną. A dziś osobiście ponoszę odpowiedzialność za coś, czego nie byłam bezpośrednim świadkiem. Jest to dla mnie bardzo obciążające – mówi.

Dyrektorka nie kryje, że skarga była dla niej osobistym i bardzo przykrym ciosem.

– Domyślam się, że pan Tomasz ma do nas żal. Że z jego perspektywy czegoś zabrakło. I jeśli tak się rzeczywiście stało – to bardzo mi przykro. Ale trudno pogodzić się z tym, że cała odpowiedzialność spada teraz na mnie, choć nie uczyłam tego ucznia, a jedynie prowadziła wtedy rozmowy – dodaje.

-Z naszej strony nigdy nie padła także żadna sugestia o konieczności  opuszczenia szkoły. To rodzice wyszli z propozycją nauki w chmurze. Pomysł spodobał się również Tomaszowi, bo miał łączyć edukację z karierą artystyczną- dodaje dyrekcja.

Dyrekcja: czujemy się zastraszani, sprawa została wykorzystana w mediach społecznościowych

 28 maja na dwóch lokalnych stronach na Facebooku pojawiły się wpisy informujące o sprawie – bez próby kontaktu z przedstawicielami szkoły.

– Takie publikacje, bez rozmowy z drugą stroną, działają jak antyreklama. Tym bardziej teraz, w czasie rekrutacji. Ale co gorsze – wywołują w nas realne poczucie zagrożenia. Zaczęliśmy się bać. Czujemy się hejtowani i zastraszani – mówi dyrektorka.

Podkreśla, że szkoła nie uchyla się od odpowiedzialności:

– Każdy ma prawo zgłosić swoje wątpliwości do Kuratorium. A moim obowiązkiem jest się z tego wytłumaczyć. Jeśli Kuratorium uzna, że potrzebne są dalsze kroki – nawet prawne – w pełni się im poddam. Ale dziś czuję, że nie tyle jestem rozliczana, co publicznie oskarżana i zastraszana – zaznacza.

Sprawa pozostaje otwarta

Kuratorium analizuje skargę. Na oficjalne wyniki postępowania trzeba jeszcze poczekać. O jego przebiegu będziemy informować na bieżąco.

Zdjęcia z publikacji na fb: