Mińsk Mazowiecki pokonał Węgrów w niecodziennym zakładzie wyborczym. Obaj burmistrzowie umówili się, że ten, którego miasto uzyska niższą frekwencję w II turze, osobiście – na rowerze – złoży gratulacje zwycięzcy. Słowa teraz musi dotrzymać Paweł Marchela, burmistrz Węgrowa.
Nietypowy, ale skuteczny sposób na zachęcenie mieszkańców do udziału w wyborach? Takie właśnie podejście przyjęli burmistrzowie Mińska Mazowieckiego i Węgrowa. W ramach ogólnopolskiej akcji zainicjowanej przez Make Life Harder i Michała Marszała lokalni włodarze weszli w... wyborczy zakład.
Stawką była frekwencja w II turze wyborów prezydenckich. Zasady były proste: wygrywa to miasto, które osiągnie wyższy wynik – ale tylko pod warunkiem, że poprawi rezultat z pierwszej tury. Przegrany burmistrz miał osobiście udać się z gratulacjami do zwycięzcy. Na rowerze.
– To był pomysł z przymrużeniem oka, ale cel mieliśmy bardzo poważny – zaznaczył Marcin Jakubowski, burmistrz Mińska Mazowieckiego. – Chcieliśmy zachęcić mieszkańców, by poszli na wybory. Frekwencja to nie statystyka, tylko miara zaangażowania społeczności – dodał.
Mińsk Mazowiecki w pierwszej turze osiągnął imponujący wynik 75,34%, a w drugiej – jeszcze wyższy: 79,03%. Węgrów zakończył II turę z frekwencją 74,30% – co oznacza, że to właśnie Mińsk wygrał zakład.
Zgodnie z umową burmistrz Węgrowa, Paweł Marchela wybierze się teraz rowerem do Mińska Mazowieckiego, by złożyć gratulacje swojemu odpowiednikowi.
Mińszczanie udowodnili, że potrafią się zmobilizować, kiedy trzeba – nawet jeśli stawką jest żartobliwy zakład. Bo demokracja też może mieć ludzką twarz i dwa kółka.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz