Zamknij

Śpiewająca farmaceutka wydała płytę

17:38, 12.10.2023
Skomentuj

Po kilku latach pracy w aptece postanowiła poświęcić się karierze artystycznej. Martyna Sabak udowadnia, że jest po prostu stworzona do bycia na scenie. Siedlczanka, oprócz występowania na deskach teatru, koncentruje się na tworzeniu autorskiej muzyki. Już za kilka dni ukaże się jej debiutancki solowy album „Byłam, jestem, będę”.

Określa się Pani "śpiewającą farmaceutką", a z pozoru muzyka i farmacja są to zupełnie niepasujące do siebie dziedziny. Jak to się stało, że została Pani farmaceutką? Czy był to stricte bezpieczny wybór, a tak naprawdę to właśnie muzyka od zawsze grała Pani w sercu?

Tak. Określam się śpiewającą farmaceutką, ponieważ skończyłam farmację na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie, a także wokalistykę jazzową, ale jednak to hasło "śpiewająca" bardziej utożsamiam z tym, że po prostu lubię śpiewać, a aktualnie też tworzyć swoją muzykę. Okres wyboru studiów to było liceum. Czas, w którym nie wiedziałam tak naprawdę kim chcę zostać, ale celowałam w takie kierunki, które mogą potem dać mi pewną pracę. Myślę, że wśród nich była farmacja. Był to rzeczywiście bezpieczny wybór, a muzyka gdzieś tam zawsze grała mi w sercu, ale też nigdy wcześniej jej nie rozwijałam, myśląc o tym, żeby w przyszłości móc z tego żyć i tym się zajmować na co dzień. Byłam w chórze miasta Siedlce, jak również byłam członkinią zespołu Maćka Turkowskiego - tam akurat grałam na gitarze, należałam też do scholi parafialnej, więc ta muzyka była w jakimś stopniu obecna w moim życiu. Cały czas się ocierałam o te dźwięki, natomiast ostatecznie nie planowałam przyszłości związanej z muzyką. Dopiero kiedy zaczęłam studia na kierunku farmacja, udało mi się dostać do teatru ITP - miejsca, w którym spektakle są odgrywane w formie musicali lub spektakli muzycznych i tam to śpiewanie znalazło dla siebie jeszcze więcej miejsca. Spotkałam też na swojej drodze osoby, które były dla mnie miłe i zachęcały mnie, abym rozwijała śpiew. Tak też się stało i zdecydowałam się potajemnie zdawać na egzaminy na wokal na UMCS-ie, na Wydziale Artystycznym. I dostałam się, kiedy praktycznie kończyłam 4 rok studiów, więc 5 rok farmacji i 1 rok jazzu to był taki pierwszy moment, w którym zaczęłam już tak konkretnie łączyć te dwa światy.

Rozumiem, że ostatecznie porzuciła Pani pracę w aptece na rzecz kariery muzycznej?

Rzeczywiście przez miniony rok, bo właśnie minął rok odkąd nie pracuje w aptece, to był czas, aby sprawdzić czy życie bez apteki jest tym, czego tak naprawdę chcę. Finalnie, nie wiem. Na pewno jestem zadowolona z tego czasu, ponieważ mogłam rozwinąć skrzydła w sferze artystycznej, na co dzień aktywnie działając w tym świecie artystycznym jako wokalistka, ale także aktorka. Miałam sporo występów w zeszłym roku i mogłam się na nich skupić. Nie wiem jak to będzie w przyszłości, ale raczej apteka w pełnym wymiarze jako etat nie wchodzi w grę, ale takie przyjazne dyżury może by mi się przydały. Zobaczymy, co życie przyniesie. A jeżeli chodzi o aktualne zajęcie to postawiłam na pracę w Szkole Muzycznej im. Tadeusza Szeligowskiego w Lublinie. Tam uczę śpiewu na wydziale jazzu.

W jakim wieku zaczęła Pani śpiewać? Od czego zaczęła się ta cała przygoda?

W domu rodzinnym muzyka była obecna od zawsze i śpiewałam od małego. Myślę, że nawet już w przedszkolu. Natomiast takie konkretniejsze kontakty z muzyką miałam właśnie będąc w chórze miasta Siedlce czy scholi parafialnej przy parafii. św. Teresy w Siedlcach, więc to były takie początki. Potem od 2012 roku zaczęłam śpiewać właśnie w Teatrze ITP w Lublinie. Występowałam w spektaklach muzycznych, mając "solówki", a potem już studia i przemieniło się to można powiedzieć w moje życie codzienne. Osobą, która w pewnym stopniu przyczyniła się do tego, że śpiewam był ksiądz Mariusz Lach. To salezjanin, który jest także reżyserem, dyrektorem i kierownikiem Teatru ITP. Był on właśnie taką osobą, która dodawała mi wiatru w skrzydła i jego praca ze mną sprawiała, że ja czułam, że coś potrafię. Dostawałam role, które mnie motywowały do dalszego rozwoju.

Jest Pani nie tylko wokalistką, ale także autorką tekstów i kompozytorką, czyli full pakiet. Jak wygląda sam proces twórczy? Pomysły na utwór płyną jak z rękawa?

Nigdy nie spodziewałam się, że będę zajmowała się tworzeniem tekstów oraz muzyki. Natomiast będąc na studiach, wszystko zaczęło się od takiego konkursu open stage, w którym wzięłam udział. Z racji, że na roku poznałam fajne osoby to bez zbędnego myślenia powstał pomysł, aby zaaranżować jedną z propozycji, więc spotkałam się z moimi przyjaciółmi i tak zaczęła się moja przygoda z tym pisaniem. Myślę, że taki zaczątek tego wszystkiego musi pojawić się z jakiejś myśli, refleksji czy przemyślenia. Jeżeli chodzi o samo pisanie - głównie piszę tekst z melodią jednocześnie. Po prostu siedząc przy pianie, najczęściej, kiedy mam się do czegoś przygotować bądź poćwiczyć przed zajęciami z uczniami to sobie brzdąkam i przychodzą mi wtedy jakieś inspiracje, coś musi się zadziać i wtedy zaczynam pisać tekst ze wstępną muzyką. Bardzo często nie kończę i zostawiam to, ale są teksty, które powstają od razu, są teksty, do których wracałam po 10 razy, są takie, do których wróciłam do roku. Po prostu gdzieś takie ziarenko musiało powstać, a później kontynuowałam to w późniejszym czasie, jak czułam, że mam coś więcej do powiedzenia i dodania. Więc jeśli chodzi o to, czy płyną jak z rękawa to bywa i tak, natomiast uważam, że trzeba przysiąść nad tym, zbierać swoje myśli i starać się je podsumowywać i przede wszystkim wiedzieć, do czego się w tym wszystkim dąży.

Jakimi sukcesami scenicznymi może się Pani pochwalić?  

Na pewno wielką radością było dla mnie to, że miałam przyjemność wystąpić na scenie radiowej Trójki. Oprócz tego występowałam na scenie Teatru Muzycznego Roma w Warszawie. Razem z zespołem B6 zagraliśmy też sporo koncertów z własnym materiałem w różnych miejscach Polski. Byliśmy w Katowicach, Opolu, Warszawie, jak również w Siedlcach. Z takich ważniejszych sukcesów scenicznych, jeśli chodzi o nagrody, to zdarzyło mi się otrzymać nagrodę dla najlepszej aktorki podczas Ogólnopolskiego Festiwalu Teatrów przy Akademii Zelwerowicza w Warszawie. To był jeden z kluczowych momentów, które też zmobilizowały mnie do tego, aby potraktować moje działania nie tylko amatorsko, ale także profesjonalnie. Jeżeli chodzi o samą muzykę to wrócę do B6. Razem z zespołem mieliśmy na swoim koncie wiele wygranych oraz miejsc w pierwszej trójce na przeglądach muzyki rockowej. Zdarzyło mi się wygrać także Sound of Lublin, czyli taki konkurs dla wokalistów. Trochę tych miejsc było, jednak najbardziej cieszy mnie sam fakt, że mogę po prostu występować ze swoją muzyką i autorskimi kompozycjami.

No właśnie B6. Od jak dawna działacie i jak to właściwie się zaczęło?

Zespół B6 ma już 6 lat. Wszystko zaczęło się poprzez spotkanie na studiach, Arek - basista był ze mną na roku, Kuba - gitarzysta rok wyżej, Piotrek - perkusista rok wyżej i razem zaczęliśmy sobie grać z uwagi na konkurs open stage, o którym wcześniej wspominałam. Tak to się zaczęło ciągnąć, piosenka za piosenką. Cała historia zaczęła się w Siedlcach - "Krótkie spięcie" to przegląd, który wygraliśmy w 2017 roku w Miejskim Ośrodku Kultury. To wydarzenie zmobilizowało nas do utworzenia nazwy B6, bo myślę, że gdyby nie konkurs to zwlekalibyśmy z tym. B6 ma na swoim koncie epkę "Obecność" oraz długogrający album "Smugi" oraz niedawno, bo właśnie minionej jesieni, we wrześniu wydaliśmy nagranie z live sesji i płytę w wersji online na Spotify. Także działamy, szukamy cały czas swoich pomysłów i myślę, że na wiosnę będzie można coś nowego od nas usłyszeć.

Nawiążmy trochę do gry aktorskiej. Jak to jest występować na deskach teatru? Za co kocha Pani właśnie tę sztukę?

Jeśli mówimy o teatrze to on też grał gdzieś mi w sercu od zawsze. Miałam swoje początki już w szkolnym teatrze, a potem na studiach ten Teatr ITP, w którym pojawiały się sztuki, z którymi się utożsamiałam. Zawsze lubiłam występować w wydaniu teatralnym. To było dla mnie coś inspirującego, ekscytującego i czułam się spełniona. Do dziś bardzo lubię ten moment. Bardzo fajny jest ten etap kreacji postaci i pracy przed premierą, a po premierze jest już czas na ulepszanie tej postaci, którą się odgrywa. Za co kocham teatr.. to jest bardzo dobre pytanie. Mnie po prostu fascynuje wchodzenie w różne role, tworzenie kreacji i staranie się zbudowania postaci odbiegającej od mojego własnego stylu bycia. A poza tym sztuka, scena i tak samo muzyka to spotkanie z publicznością, żywym widzem i chyba właśnie to jest czymś takim, co mnie w tym wszystkim ekscytuje. Zarówno  występy teatralne, jak i muzyczne to taka forma rozmowy z widzem/słuchaczem tylko poprzez ułożoną sztukę czy setlistę z koncertu.

17 października ukaże się Pani debiutancki solowy album "Byłam, jestem, będę". Co możemy rozumieć przez ten tytuł? Jakie gatunki dominują na płycie i o czym te utwory przede wszystkim są?

Tak, to jest sedno tego, czym żyję ostatnio najbardziej. Płyta "Jazzowe piosenki" i pierwszy solowy debiutancki album pt. "Byłam, jestem, będę". O ile w zespole B6 tworzymy pop-rock, to tutaj będziemy mieli do czynienia z jazzem, soulem i bluesem. "Jazzowe piosenki" jest to połączenie świata muzyki jazzowej, jeżeli chodzi o warstwę instrumentalną i harmonię, z melodiami, które mają być w mojej ocenie bardziej zapamiętywalne i przyswajalne. "Byłam, jestem, będę" to tytuł albumu, który pochodzi od tytułu jednego z utworów. Jest to taka refleksja poszukiwania siebie w swoim życiu, podkreślenia, że to, co było, jest ważne, to co jest teraz, jest ważne i to, co będzie, też jest ważne. "Byłam, jestem, będę" jest takim świadomym pokazaniem tego, że moc tkwi w tym, jak wyglądała moja przeszłość, jaka jest teraźniejszość oraz w tym, co planuję na przyszłość.Na płycie znajduje się w sumie 10 utworów. Album powstawał mniej więcej przez 2 lata. Wprawdzie niektóre utwory powstały już wcześniej i były w szufladzie, ale 2 lata temu na UMCS-ie spotkałam się przypadkowo z Adamem Jarzmikiem. Tam się poznaliśmy i mieliśmy możliwość wymienienia własnej energii muzycznej. Pokazałam mu jakiś swój utwór i tak od słowa do słowa powstał pomysł na jedną piosenkę, drugą, trzecią i potem padł pomysł, że może fajnie byłoby nagrać płytę. Następnie dalsza myśl, żeby nagrać płytę trzeba mieć środki, więc złożyłam projekt o stypendium i tak wszystko zaczęło się kręcić. Powstawały kolejne piosenki, ode mnie wypłynęły teksty oraz melodia, a Adam potem aranżował te kawałki. Miniony rok to czas, kiedy finalizowaliśmy aranże, piosenki w całości, odbywały się próby z muzykami, nagrania instrumentów i wokali, tworzenie miksów i grafik. No i w ten sposób wysłałam płytę do tłoczni i lada moment będzie można jej posłuchać. Jako początek tego wszystkiego niedawno wyszedł singiel "Good days". Chciałabym, żeby właśnie z dobrą energią ten album się kojarzył. Piosenka ta ma wprowadzić słuchaczy w świat tego, co znajdzie się na albumie.

Kto Panią inspiruje z polskich bądź zagranicznych artystów? A może to życie Panią inspiruje?

Teksty powstają w oparciu o to, co się dzieje w życiu. Nawiązują do refleksji i emocji związanych z przemijaniem, miłością, rozwojem, jak również tymi smutniejszymi chwilami. Bez różnych sytuacji w moim życiu nie byłoby tych piosenek. Na pewno inspiracją jest dla mnie Gregory Porter, Aretha Franklin, Janis Joplin, a z polskich artystów bardzo lubię Natalię Przybysz, Anię Karwan, Beatę Przybytek - moją panią od wokalu z Katowic oraz Dawida Podsiadło. To są właśnie takie źródła muzyczne rockowo-soulowe, które są mi dość bliskie.

Czy zgadza się Pani ze stwierdzeniem, że jazz, soul i blues to raczej niszowe gatunki w Polsce? Myśli Pani, że za bardzo ta muzyka rozrywkowa zdominowała współczesną branżę muzyczną?

Rzeczywiście, jazz, soul i blues to niszowa muzyka. Ja będąc w środowisku jazzowym, studiując ten gatunek, mam duży dostęp do tej muzyki i dzięki temu wiem, co się dzieje na polskim rynku. W moim życiu jazz nie jest niszowy, ale faktycznie nie jest on tak bardzo powszechny w tym świecie muzycznym. Wydaje mi się, że pop jest obecnie najbardziej chwytliwą muzyką, najlepiej na siebie zarabiającą. Wytwórnie są po to, by propagować to, co jest najbardziej pożądane i korzystne finansowo. Programy typu talent show także proponują raczej około popowe utwory i media mainstreamowe po prostu dyktują to, co jest najbardziej znane. Gdyby w tych mediach znajdowała się inna muzyka to wydaje mi się, że słuchacze sięgaliby po inne gatunki. Jednakże ja uważam, że soul i jazz to piękne korzenie i jestem pewna, że do tego się wróci. Jest teraz szał na muzykę elektroniczną, popową, efekt autotune. Każdy gatunek ma swoje 5 minut i myślę, że jazz mimo tego, że nie jest cały czas na froncie to jednak w tej swojej niszy jest bardzo mocny i nadal ma pulę odbiorców, a ja postanowiłam w tym świecie się także zaznaczyć.

Czy zapowiadają się w najbliższej przyszłości jakieś koncerty w Siedlcach?

Tak, jestem w trakcie rozmowy nad tym, aby taki koncert się odbył. I z tego co wiem to się uda. Także myślę, że już w 2024 roku na pewno spotkamy się w Siedlcach z materiałem z płyty "Byłam, jestem, będę".

Czego, już na koniec naszej rozmowy, mogę na ten moment Pani życzyć?

Na ten moment chciałabym, aby płyta spotkała się z dobrym odbiorem i ludzie chcieli jej słuchać. Na pewno chciałabym, aby trafiła do większego grona odbiorców oraz bardzo życzę sobie managera i osoby, która pozwoli mi poprowadzić moją drogę artystyczną, abym ja mogła skupić się na tej muzycznej części.

Tego zatem z całego serca życzę i dziękuję za miłą rozmowę. A naszym czytelnikom przypominam, że album "Byłam, jestem, będę" ukaże się już za kilka dni, więc zachęcam do jego odsłuchu.

 

(PA)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%