Rozmowa z Pawłem Wyrzykowskim, liderem siedleckich struktur Konfederacji.
Czego pana nauczyła pandemia i działania rządu w związku z jej nastaniem?
Każdy wie, że już od dekady jestem nastawiony krytycznie do woli większości wyrażanej w wyborach. Uważam, że wybory podejmowane przez większość były do tej pory błędne, co jest spowodowane mentalnością zawiści i równaniem w dół. Mentalność ta znajduje odzwierciedlenie w systemie, w jakim obecnie żyjemy. Jestem świadomy ciemnych stron społeczeństwa, szczególnie w demokracji. Jednak to, co i w jakiej skali wyszło z ludzi podczas obostrzeń przeraża nawet mnie. Donosicielstwo, chęć narzucenia bezprawia, bezrefleksyjne, bezmyślne dostosowywanie się do przekazu telewizyjnego, kłótnie w rodzinach, zrywanie znajomości - każdy z nas był świadkiem podobnych zachowań. Z drugiej strony: bierność, poprzestanie na narzekaniu, lęk przed wyrażeniem własnego zdania, poddawanie się eksperymentowi medycznemu mimo, że się go nie popiera. To w nas, społeczeństwie, siedzi problem. Jeśli to nas nie obudzi, to będzie z nami krucho. Rządzący to wykorzystują forsując wygodne dla siebie rozszerzanie władzy oraz powiększanie swoich majątków kosztem obywateli. Pod pretekstem pandemii wprowadzają zmiany, które nie mają z nią nic wspólnego, ale zastraszeni bezprawiem ludzie nie reagują na to w sposób skuteczny. Przeraża również liczba osób, które we własnym gronie stwierdzają: "pandemio trwaj!". Rząd przekupił pieniędzmi publicznymi całe grupy społeczne i teraz ma w nich sojuszników w swojej operacji. A jeśli ktoś z uprzywilejowanej grupy okaże się niewdzięczny i nadal ma swoje obserwacje - to się go represjonuje. Przykładem takiej osoby jestem ja, ponieważ zwolniono mnie ze służby wojskowej krótko po tym, jak odmówiłem szczepienia. Koleżanki i koledzy podsunęli mi tezę, że wraz z kilkoma innymi żołnierzami mam stanowić "przykład" i skłonić ich w ten sposób do udziału w eksperymencie medycznym, "bo jest problem ze statystykami". Taka "dobrowolność bezobjawowa" występuje oczywiście w skali całego kraju, a ze szczegółami można zapoznać się na nagraniach zespołu parlamentarnego ds. bezpieczeństwa szczepień, którego jestem uczestnikiem. Dziś patrząc na wyroki uniewinniające w mojej sprawie bez krępacji stwierdzam: tak, już na samym początku miałem rację, już na samym początku miałem odwagę i właśnie dlatego chcieli ze mnie zrobić bandytę, a teraz próbują niszczyć. Jest to dla mnie powód do dumy, a inni z tego powodu czują tym większą agresję, bo nikt nie lubi przyznawać się do błędu i w takim przypadku często woli zakrzyczeć rzeczywistość przechodząc w kolejne mutacje "mądrości etapu". Po prostu udają, że się nie mylili i stosują "ucieczkę do przodu" brnąc w dalsze kłamstwa. Przykład idzie z góry: Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia w grudniu ubiegłego roku wydało oświadczenie, że tym razem nakaz maseczkowy będzie już legalny. Okazało się, że nadal nie jest. Sprostowania, przeprosin próżno szukać. W zamian zewsząd mamy nawoływanie do jeszcze gorszych restrykcji, represji w miejscu pracy i służby, segregacji sanitarnej, jednym słowem: jeszcze dalej idącego zidiocenia, bezprawia i niesprawiedliwości.
Czego dowiedzieliśmy się o polskim społeczeństwie? Wydaje się ono tak podzielone jak nigdy wcześniej.
Mimo powszechnego dostępu do Internetu ludzie nadal wierzą w to, co serwowane jest w telewizji. Telewizja nie daje możliwości skomentowania materiału, nie daje możliwości wyszukiwania informacji i weryfikowania podawanych treści - wtłacza gotowy przekaz, prawie zawsze mocno zmanipulowany. Pokazywane jest wąskie grono specjalistów, którzy z perspektywy czasu przeczą samym sobie, a cenzuruje się np. stypendystę Oxfordu odznaczonego Brązowym Krzyżem Zasługi, dwukrotnego zwycięzcę plebiscytu na Lekarza Roku, krakowskiego ordynatora lek. med. Radosława Czosnowskiego - i wielu innych, włącznie z wzywaniem do Naczelnej Izby Lekarskiej. Ludzie nadal wierzą w to, że świat jest czarno-biały i albo jest się potulnym baranem, albo radykalnym terrorystą. Działa tak zwany społeczny dowód słuszności - "skoro wszyscy tak robią, to jest to słuszne". Większość daje wiarę w podpalacza punktu szczepień, który mimo idealnego, zakrytego wejścia do punktu postanowił podpalić ścianę pod jedyną w okolicy kamerą monitoringu - a mimo to do tej pory nie został schwytany. I w końcu: ludzie "myślą" plemiennie - nie tylko w polityce - i idą na skróty szufladkując i polaryzując, robiąc "antyszczepionkowca" ze mnie, mimo że w ciągu ostatnich dwóch lat przyjąłem po dwie-trzy dawki szczepionek na różne "tradycyjne" choroby. To takie wygodne - ale czy prawdziwe? I czemu służy?
Czekamy na czwarty lockdown, którego zasadność już została podważonam.in. przez Sławomira Mentzena. Komu służy zamykanie nas wszystkich w domach?
Polityka lockdownów okazała się nieskuteczna, co potwierdzają zarówno badania jak i porównanie z krajami, które lockdownów nie stosowały bądź zrezygnowały z nich. Mimo to w Polsce ta polityka jest kontynuowana. Dlaczego? Wystarczy zapoznać się z sytuacją hotelarzy i restauratorów, którzy są zmuszani w ten sposób do sprzedaży swoich biznesów po zaniżonych cenach. Rządzący nie kryją się z tym, że inspirują się rządami Edwarda Gierka. Będący w stu procentach państwowy Polski Holding Hotelowy rośnie w siłę kosztem osób prywatnych, które są obciążone kredytami, przy stawianiu hotelu ryzykując dorobkiem całego swojego życia. Znany jest przykład właściciela pięknej sali weselnej, która była świeżo po remoncie. Powiesił się na żyrandolu pośrodku sali. Nie tylko przedsiębiorcy są rujnowani - przecież wraz z nimi pracę tracą zwykli ludzie. Biedniejemy, a wysoka inflacja jest elementem tuszowania tego faktu. Bo przecież "zarobki rosną". Co z tego, że siła nabywcza pieniądza maleje? Że wszystko drożeje od kilkunastu do kilkudziesięciu procent? Że nie opłaca się akumulować kapitału? Że zyskują tylko dłużnicy i rząd? Aby to zrozumieć trzeba dłuższej chwili zastanowienia, a nawet wyjaśnienia przez osobę trzecią - a na to próżno liczyć ze strony rządzących, bo to oni w pierwszej kolejności zyskują na dodrukowywaniu pieniędzy przez NBP i na dalszym zadłużaniu Polski. Ludziom rzucono ochłapy na uciszenie, tymczasem te dzieci, również moje, na które teraz płacimy i się zadłużamy, nie będą chciały tych naszych kredytów spłacać, więc jak tylko nauczą się paru słów po angielsku wyjadą za chlebem za granicę. Tak właśnie finansujemy "produkcję" taniej siły roboczej dla Zachodu - rękami "bankstera" u władzy, przy udziale i sielankowym zadowoleniu społeczeństwa. Podsumowując: PiS chciałby zbudować drugi PRL, ale zbuduje nam drugą Wenezuelę.
Czy uważa pan, że najbliższy rok szkolny będzie „normalny”?
Uważam, że straty w edukacji i wychowaniu dzieci są zbyt wielkie, aby ktokolwiek oprócz nauczycieli dalej godził się na zamknięcie szkół. Już teraz mówi się o "straconym pokoleniu". W Siedlcach powstała nawet inicjatywa, aby pracujący rodzice zebrali się i wspólnie zostawili dzieci pod opiekę w naszym Sanepidzie. Na szczęście odwiodłem ich od tego pomysłu, bo dzieci mogłyby wynieść wzorce polegające na inwigilowaniu ludzi bez nakazu oraz umieszczania ich w areszcie domowym bez podstawy prawnej - czego dowodzą liczne decyzje i wyroki w tym zakresie.
Gdzieś obok pandemii rząd wprowadza Polski Ład. Jak pan ocenia tę inicjatywę?
To jest właśnie jeden z elementów dociskania śruby i budowania PRL-u pod pretekstem pandemii. Podwyższanie podatków, ograniczanie wolności gospodarczej, dawanie zepsutej marchewki, która dobrze wygląda w propagandzie, ale nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Dobrze wychodzą na tym jedynie politycy, niektórzy urzędnicy i doradcy podatkowi. Oraz kraje, do których polscy przedsiębiorcy przenoszą swoją działalność. Konfederacja nazywa ten program "Nowy Wał", bo pod przykrywką odbudowy gospodarki rząd wprowadza najwyższą w historii podwyżkę podatków, w niektórych przypadkach zwiększając te obciążenia o połowę. Prawdziwą intencją tych zmian jest taka redystrybucja dóbr, żeby w rękach polityków było więcej środków, a społeczeństwu aby opłacało się być biednym zamiast starać się, pracować i oszczędzać. Bo biednymi łatwiej się rządzi, biednych łatwiej przekupić, biedni mniej mogą.
Przejdźmy do lokalnej polityki. Jak pan widzi przyszłość prezydenta Andrzeja Sitnika i rady miasta, w której Prawo i Sprawiedliwość straciło większość?
Uważam, że nic się nie zmieniło. Dwoje radnych - po jednym z PiS i PO, stara się "obsikać" polityczny szyld Szymona Hołowni licząc na "jedynkę" do Sejmu RP. Znając życie nic takiego się nie wydarzy. Oboje zamiast współpracować i postawić na jedną osobę pokłócą się i "jedynką" będzie ktoś z Warszawy. Na sytuację w radzie miasta nie będzie to miało wpływu, bo nie w radzie miasta leży intencja tego transferu - a na wymarzonych korytarzach budynku na ul. Wiejskiej w Warszawie. Natomiast prezydent Sitnik zgodnie z moimi przewidywaniami już z 2014 roku! okazał się Kudelskim w innym garniturze. Wszak to od początku był "człowiek Kudelskiego", ma też tego samego skarbnika, więc kontynuacja takiej polityki nie powinna dziwić nikogo, dla kogo polityka to coś więcej niż głosowanie na ładny krawat. Nie bez powodu część wyborców PiS głosowała właśnie na Andrzeja Sitnika zamiast na kandydata własnej partii. Aby wygrać w wyborach wystarczy być "trochę lepszym" od konkurentów i jeśli celem jest tylko władza, to nie ma potrzeby realizowania własnych obietnic wyborczych. Mnie to smuci tym bardziej, że jeszcze podczas swojej pierwszej kampanii wyborczej wziął kilka punktów programowych z mojej gazetki, którą sam mu wręczyłem - i przedstawił się jako jedyny, który chce te pomysły wprowadzić. Myślę, że Andrzeja Sitnika idealnie podsumowują jego własne słowa: "Jestem siedleckim Kukizem". Tak samo jak on wystawił swoich wyborców do wiatru. Problem leży w tym, że ci wyborcy nie mają teraz za bardzo do kogo się zwrócić - stąd moja deklaracja, że rozważam kandydowanie na urząd prezydenta miasta. Wielu byłych działaczy Andrzeja Sitnika odpowiedziało mi, że po "przygodzie" z nim nie chce mieć już z polityką nic wspólnego. Inni szybko dostrzegli, że działając ze mną będzie o wiele ciężej osiągnąć sukces, bo za mną nie stoją bogaci sponsorzy, którzy zainwestują w to, żebym wygrał wybory i obsadził ich bez obiecywanych konkursów na stanowiskach kierowników i prokurentów z tłustymi pensjami oraz przy zerowej odpowiedzialności. Nie stoją, bo wiedzą, że im tego nie dam. Że chcę oszczędzać. Miastem należy zarządzać, a nie tylko administrować rozsiadając się w fotelu jak faraon. Polityka to nie zapasy, a sport zespołowy. Posiadając własne, często radykalne poglądy, należy umieć ze sobą współpracować, wysłuchać drugiej strony, postarać się znaleźć obiektywnie jak najlepsze rozwiązanie. Ignorowanie mieszkańców, działania przeciwko nim, lekceważenie nie wróżą dobrze na przyszłość obecnego prezydenta. Tylko musi być alternatywa.
Czy podtrzymuje pan swoją wolę startu w przyszłych siedleckich wyborach prezydenckich?
Aby start w wyborach miał sens, należy mieć odpowiednie środki i zaplecze. Zwykłe "dobrze gadasz, startuj pan" od wielu niepowiązanych ze sobą mieszkańców nie wystarczy. To musi być realna koordynacja i ciężka praca wielu ludzi. Wystawienie swojego nazwiska "dla sztuki" to świetny sposób na zmarnowanie swoich prywatnych pieniędzy, bo to z prywatnego majątku od ponad dekady finansuję swoją działalność społeczną i polityczną. Dlatego ostateczna decyzja będzie wynikiem dotychczasowych i przyszłych działań moich oraz mojego środowiska na rzecz utworzenia szerszego frontu, który poprze moje rozwiązania, moją filozofię zarządzania i moje podejście do spraw prawno-technicznych, które przez lata wypracowałem nie tylko jako działacz czy kandydat, ale również jako osoba pracująca po nocach, bez rozgłosu, nad wieloma kwestiami miejskimi. Nie mogę wysłać na zmarnowanie ludzi, którzy mi zaufali, żeby później znowu być pochwalonym jako ten, co "przegrał, ale ma mój szacunek za to, że próbował i zagroził zawodowcom". Do kwestii ewentualnego startu w wyborach na Prezydenta Miasta Siedlce podchodzę z najwyższą starannością i nie kieruję się tutaj moimi korzyściami politycznymi, a dobrem całego miasta i wszystkich jego mieszkańców bez wyjątku, nawet tych nieprzychylnych wobec czy to mojej osoby, czy co gorsza wobec moich rozwiązań. Bardziej niż na samym urzędzie zależy mi na realnym wprowadzeniu moich rozwiązań - a kto je wprowadzi, to już sprawa drugorzędna. Zawsze szukałem dyskusji i nigdy jej nie unikałem. Od lat namawiałem polityków różnych opcji do wprowadzenia drobnych udogodnień, które nie dotyczą kwestii, w których się różnimy: jak np. postawienie automatu biletowego dla dworca PKP od strony centrum przesiadkowego, aby nie trzeba było specjalnie przechodzić dołem przez całą stację po kupno biletu - dziś byłoby to idealnym rozwiązaniem na czas remontu. Z takimi rzeczami nie trzeba czekać do wyborów i nie trzeba zostawać prezydentem. Dlatego już dziś zapraszam do współpracy wszystkich z własnymi pomysłami i problemami, a także tych, którzy chcieliby wspólnie przygotowywać silną, ugruntowaną alternatywę dla obecnej władzy. Jestem otwarty dla mieszkańców naszego miasta i regionu pod numerem telefonu 694-015-653.
Jak pan ocenia zamieszanie z komunikacją miejską w Siedlcach?
Kiedy po pierwszej turze wyborów okazało się, że głosy Lepszych Siedlec zadecydują, który z kandydatów wygra wybory, wiedziałem, że jest to wielka szansa na uzyskanie wielu konkretnych zobowiązań realizujących przynajmniej kilka punktów programowych, których byłem współautorem. Nie chodziło mi o to, żeby za wszelką cenę przegrał PiS, a żeby wprowadzić moje rozwiązania. Sam nie brałem udziału w wyborach ani na radnego, ani na prezydenta, mimo że byłem do tego namawiany przez wiele mądrych osób. Postanowiłem działać w ramach szerszej inicjatywy: Lepsze Siedlce, licząc na to, że przynajmniej część moich pomysłów faktycznie zostanie wdrożona. Jak wielkie było moje zażenowanie, kiedy z całego grona Lepszych Siedlec szczęśliwcy, którzy zdobyli mandaty radnych postanowili poprzeć A. Sitnika tylko za to, żeby zrobił "darmową" komunikację miejską. Mimo, że to był jeden jedyny - przynajmniej oficjalnie - warunek, to do dziś nie został zrealizowany. I zrealizowany nie będzie. Było tak wiele realnych, wartościowych, korzystnych punktów programowych, o które walczyłem samemu nie kandydując, tylko pilnując interesów komitetu przy papierkowej robocie w centralnej komisji wyborczej, która przyjmowała najpierw kandydatury, później interesantów, a na końcu protokoły głosowania z obwodowych komisji wyborczych. Dziś się okazuje, że prezydent Sitnik nie szanuje tego udzielonego poparcia, dzięki któremu tak łatwo wygrał wybory. Tylko jak miałby szanować kogoś, kto w ten sposób marnuje uzyskane drugie miejsce w wyborach do rady miasta? Przynajmniej mam kolejne doświadczenie w kolekcji "jak nie powinno się robić polityki i traktować wyborców oraz osób zaangażowanych". Choć i bez tego doświadczenia nigdy bym podobnej głupoty nie zrobił. Dlatego pozbądźmy się złudzeń: żadnej "darmowej" komunikacji miejskiej w Siedlcach nie będzie, mimo że w Mińsku Mazowieckim było to możliwe. A winni temu są politycy, na których przecież głosuje tak wielu ludzi, a nie żadna pandemia.
0 0
Konfederacja jedyna szansa dla Polski