Po podskórne chipy RFID instalowane między kciukiem i palcem sięga coraz więcej osób. Czy przyjmą się w Polsce?
Chip RFID, czyli radio-frequency identification, to metoda przesyłania danych za pomocą fal radiowych, umożliwiających odczyt oraz zapis. Miniaturowy nadajnik jest wielkości kilku ziarenek ryżu i można na nim zapisać dowolne informacje, takie jak na przykład: dane personalne, numery identyfikacyjne, dostęp do bankowości. Wystarczy spojrzeć na takie kraje jak Szwecja, Belgia czy Wielka Brytania, których mieszkańcy coraz chętniej wszczepiają sobie chipy.
Chip RFID działa bezdotykowo, reagując podobnie jak karta paypass - czytniki są w stanie wykryć sygnał z bliskiej odległości i dzięki niemu możliwe jest na przykład:dokonanie płatności, skorzystanie z komunikacji miejskiej, otwieranie drzwi biura, czy domu. Chip, jak informują dystrybutorzy, jest bezpieczny zarówno dla zdrowia, jak i bezpieczeństwa danych, ponieważ jest tylko nośnikiem, który nie daje dostępu do przechowywanych informacji innym urządzeniom. Koszt chipa oscyluje wokół 180 dolarów, co daje kwotę około 680 złotych.
Jak informuje portal innpoland.pl rośnie liczba decydujących się na korzystanie z podskórnych chipów w takich krajach jak np. Szwecja - obecnie korzysta z nich ponad 4 tys. Szwedów, a ta liczba powiększa się z dnia na dzień. Jak wygląda sytuacja w Wielkiej Brytanii? "The Guardian" podaje, że firma BioTeq zainstalowała już 150 urządzeń w UK. Choć chipy mogą poprawić bezpieczeństwo w firmach, to proces chipowania to kolejne narzędzie, które zwiększa możliwości kontroli kosztem prywatności. Chipowanie zapewniłoby pracodawcom jeszcze większą władzę i kontrolę nad swoimi pracownikami. Występują oczywiste ryzyka, pracodawcy nie mogą odkładać ich na bok i wywierać presji na personel - mówi sekretarz generalna TUC, Frances O' Grady, głównego związku zawodowego w Wielkiej Brytanii.
Fot: youtube.com/cnbc
Źródło: dziennikzachodni.pl
0 0
dajcie spokoj.......