Zamknij

Co w ulu piszczy?

JM 05:00, 03.09.2025
Skomentuj fot. Jarosław Kurzawa fot. Jarosław Kurzawa

Kiedyś bał się użądlenia, dziś ma własną pasiekę. Jakby tego było mało, zamiast trzymać pszczoły w ulu, podróżuje z nimi. Poznajcie pana Michała i jego pociąg… do pszczelarstwa.

Każdy z nas ma jakieś pasje, bardziej lub mniej wymagające. Niektórzy rozwijają je przez całe życie, inni dopiero je w sobie odkrywają. Czytamy książki, szydełkujemy lub majsterkujemy, albo… rozmawiamy z pszczołami. Takim hobby może pochwalić się Michał Strzaliński. Po godzinach znany jest jako Pan Pszczelarz, który od lat spędza wolny czas wśród owadów.
Zafascynowana jego niecodziennym zajęciem postanowiłam z nim porozmawiać. Wita mnie z uśmiechem, a potem zaprasza na spacer po pasiece. Tam, w otoczeniu swoich małych przyjaciół, z niezwykłą pasją opowiada, jak wiele pszczoły znaczą nie tylko w jego, ale i w naszym życiu.

Z pszczołami na wycieczki
Pasję do pszczelarstwa odziedziczył po tacie. To on nauczył go, jak obchodzić się z pszczołami. Pan Michał przyznaje, że na początku się tego bał, ale też szybko zrozumiał ich naturę. – Pszczoły nie są agresywne i jeśli człowiek będzie spokojny, to one też będą – wyjaśnia.
Jako 14-latek dostał od taty dwie rodziny pszczele, które zapoczątkowały nową pasiekę, tym razem już kierowaną przez pana Michała. Jak mówi, fascynuje go porządek panujący w pszczelich rodzinach. Podziwia ich pracę i sposób życia. Związał nawet z nimi studia i dziś, jako inżynier produkcji, wykorzystuje zdobytą wiedzę przy produkcji miodu.
Wielu pszczelarzy stawia na tradycyjne pasieki, czyli takie, które znajdują się w pobliżu domu. Pasieka Pana Pszczelarza to sprawa bardziej… rozległa. Liczy sobie około 250 uli i jest rozsiana po całym województwie. To jedna z tzw. pasiek wędrownych. Nie mają stałego miejsca i zmieniają je w zależności od pory kwitnienia roślin. W ten sposób zyskują też pszczoły. – To ogromna szansa dla ich rozwoju. Fakt, że zmienia się im „dietę”, dobrze na nie wpływa. Im więcej różnorodności, tym są zdrowsze – tłumaczy pan Michał.

Problem z zapylaniem
Rodziny pszczele zajmują się zapylaniem kwiatów oraz wytwarzaniem nektaru i pyłku. Michał Strzaliński regularnie zbiera powstały z ich pracy miód, pierzgę i kit pszczeli. Wszystkie są naturalnymi, zdrowymi produktami. Pan Pszczelarz zwraca uwagę na ich właściwości lecznicze, a w ofercie ma nie tylko miody, ale też świece poprawiające jakość powietrza.
Kiedy rozmawiamy, dużo mówi o zagrożeniu dla tych owadów. Jak podkreśla, szkodzi im nie tylko pasożyt wywołujący groźną chorobę warrozę, ale też masowe rolnictwo nastawione na monokultury roślin: – Kiedyś na miedzach i w uprawach było bardzo dużo miododajnych chwastów, więc pszczoły nie miały problemu z zapylaniem, zbiorem pyłku i nektaru. Jeśli chcemy pomóc pszczołom, musimy dać im pokarm, a te pola tego nie zapewniają.

Nie tylko na żywo
Pan Michał nie zakręca wiedzy w słoiku. Odwiedza przedszkola i szkoły, gdzie przybliża swoją pasję. – Zawsze zabieram ze sobą ul pokazowy, którym dzieci najbardziej się interesują. Uczę je o życiu pszczół, o tym, co robią i jak wygląda ich praca – mówi.
Jak się okazuje, chce zarażać pszczelarstwem nie tylko podczas spotkań na żywo, ale i w internecie. Na Facebooku i Instagramie prowadzi profile „Pasieka Pana Pszczelarza”, gdzie pokazuje obróbkę miodu od ula po ostateczną wersję, którą zamyka w słoikach. Tam też można znaleźć ofertę jego wyrobów.

Pszczelarzem być
– Chciałbym, żeby pszczelarstwo stało się w przyszłości moim głównym zajęciem – zdradza pan Michał. Od razu jednak przyznaje, że praca z pszczołami do najprostszych nie należy. – Najbardziej wyczerpujący jest okres od maja do września. Pszczelarz musi być na niego gotowy już wcześniej: Musi przygotować ule i magazyny czy sprawdzić, jak się miewają pszczoły – stwierdza.
A praca z pszczołami to nie tylko zbieranie miodu. To cały proces obróbki i badań, aby stworzyć wyrób najwyższej jakości. Największym przekleństwem branży jest zła pogoda. To dlatego pszczelarstwo nie cieszy się w Polsce zbyt dużym zainteresowaniem. Zawsze istnieje ryzyko porażki i straty. Wystarczy jedno zimne lato – tegoroczne na przykład – a miesiące przygotowań pójdą na marne.
Dla Pana Pszczelarza lekarstwem na te problemy jest towarzystwo przyrody. Jak przyznaje, obcowanie z naturą uspokaja go i pozwala cieszyć się nawet z prostych czynności.

Bądź cierpliwy jak pszczoła
Choć ze skromnością, pan Michał przyznaje, że jest dumny z pasieki i tego, co w niej powstaje. Najbardziej z miodu lipowego, za który jako jedyny w kraju otrzymał wyróżnienie w IX Ogólnopolskim Konkursie „Pszczelarz Roku” oraz zajęcie III miejsca w kategorii „pszczelarstwo towarowe”. – Mam też brązową odznakę Polskiego Związku Pszczelarskiego – dodaje. Michał Strzaliński jest również aktywny na targach. Co roku można go też spotkać na jesiennym Święcie Miodu w Siedlcach.

Ale pasja pana Michała to nie tylko świeże powietrze i ucieczka od życia codziennego. To też pomoc naturze, którą nie każdy docenia. Dlatego pan Michał ma wskazówki dla przyszłych pasjonatów pszczelarstwa: – Nowym pszczelarzom życzę przede wszystkim cierpliwości i pokory. Pszczoły uczą, że pewnych rzeczy nie da się przyspieszyć. Trzeba kochać przyrodę i mieć do niej szacunek.

 

fot. Michał Strzaliński (archiwum)

(JM)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%