Wywiad z trenerem Tygrysa Huta Mińska, Robertem Parzonką.
Jak pan oceni jesień Tygrysa w nowej lidze, czyli IV?
Na rzetelną ocenę Tygrysa musimy poczekać do końca rozgrywek IV ligi. Na tę chwilę jesteśmy na półmetku zmagań, więc tak naprawdę jest to czas pracy i kolejnych decyzji kadrowych. Jak wiadomo przyszło nam wszystkim rywalizować w trudnych czasach, przez pół roku praktycznie nie graliśmy w piłkę ligową, a 3-4 miesiące byliśmy bez treningu. Dla beniaminka był to szczególnie trudny okres, bo startowaliśmy w nieznane dla większości moich podopiecznych obszary. Sami do końca nie wiedzieliśmy na co stać Tygrysa i ligowych rywali.
Początek sezonu kazał określić Tygrysa mianem rewelacji rozgrywek. Obniżki formy w końcówce jesieni nie udało się jednak uniknąć. Jaki był jej powód?
Zgadza się. Początek mieliśmy bardzo mocny, ale też - oprócz Zamłynia - graliśmy z rywalami, którzy nie rozdawali kart w naszej grupie IV ligi. W drużynie była pełna mobilizacja, ogień w oczach i chęć pokazania się jak z najlepszej strony. Niestety, ten start też w pewien sposób uśpił naszych zawodników i nawet wprowadził w lekki samozachwyt. Pamiętam jakie rozluźnienie panowało przed meczem z Hutnikiem Huta Czechy, kiedy piłkarze dodali sobie punkty już przed pierwszym gwizdkiem… Skończyło się zimnym prysznicem i porażką 0:1. Duży wpływ na to miała na pewno kontuzja Kamila Panufnika, który w sparingach wyglądał bardzo dobrze i kierował zarówno blokiem defensywnym, jak i był mentalnym liderem zespołu. W kolejnych meczach wypadli nam Dawid Matak, Daniel Witak, Daniel Kuć i praktycznie rozsypała się cała linia defensywna. Jeżeli dodamy do tego stratę dwóch bardzo mocnych ogniw - Mateusza Omieciucha i Marcina Gryglasa - których jak pokazała runda nie udało się w 100% zastąpić to mamy taki obraz drużyny jak pokazała runda.
Defensywa beniaminka z Huty Mińskiej miała opierać się na Kamilu Panufniku, jednak zabrakło najważniejszego, czyli zdrowia…
Gra defensywna w moim przekonaniu to monolit pracy całego zespołu w poczynaniach taktycznych. Kamil z racji pozycji na boisku, ale i doświadczenia oraz ogrania stanowił bardzo ważny element tej układanki. Jak już wspomniałem w sparingach był bardzo mocnym punktem zespołu i sporadycznie rywale gościli pod naszą bramką. Niestety, kontuzja w ostatnim meczu przed rozgrywkami, dość poważne naderwanie mięśnia dwugłowego uda i ponad dwa miesiące przerwy to duży cios dla beniaminka. Jednak reasumując i tak mimo absencji w kilku meczach aż 3-4 obrońców mamy 4 defensywę w lidze, a większość bramek i tak traciliśmy po dziecinnych błędach lub kontrowersyjnych decyzjach arbitrów. Zdecydowanie bardziej ubolewam nad brakiem siły ognia niż nad grą defensywną drużyny.
Kilka punktów uciekło Tygrysowi z różnych powodów. Której straty najbardziej pan żałuje?
Te kilka punktów, które nam uciekły dałyby już spokojny IV-ligowy byt i przynajmniej 3 miejsce w tabeli. Były trzy spotkania, które faktycznie przegraliśmy zasłużenie, zarówno Mazovia, Wilga i Pilica były w tych potyczkach zdecydowanie lepsze. Jednak gubiliśmy punkty w Sokołowie Podlaskim, gdzie w 93 minucie trafiliśmy w słupek, meczu z Hutnikiem, w którym mimo słabej gry nie wykorzystaliśmy kilku klarownych sytuacji i w Mszczonowie, gdzie arbitrzy urządzili sobie kabaret na boisku i zabrali nam 4-5 100-procentowych okazji do zdobycia bramki. Przynajmniej po punkcie powinniśmy także wywieźć z Warki i Pionek, a także ostatni mecz w Radomiu z Zamłyniem mógł przynieść nam zdobycz punktową.
Czy bez zimowych transferów Tygrys będzie w stanie skutecznie zawalczyć o utrzymanie?
To zależy co wydarzy się po pandemii w innych klubach. Zdecydowanie brakuje nam rywalizacji na 3-4 pozycjach. Potrzebujemy klasycznej dziewiątki, kreatora gry na pozycji 8-10, a także wzmocnienia rywalizacji na lewej stronie boiska (obrońca, skrzydłowy). Na pewno będą zmiany kadrowe, jednak dopiero w momencie gdy do klubu trafi lepszy zawodnik od tego, który jest w kadrze. Postawimy na jakość, a nie na ilość. Runda wiosenna liczy tylko 11 spotkań, więc ograniczymy kadrę do 18-19 zawodników o określonym poziomie, pozostali dostaną propozycje wypożyczeń lub będą musieli sobie znaleźć inny klub. Mamy na szczęście na chwilę obecną stabilną sytuację i piłkarze zgłaszają chęć reprezentowania Tygrysa, a to duży atut. Wzmocnimy też kadrę szkoleniową o asystenta i trenera od motoryki, co pozwoli jeszcze bardziej nadzorować przygotowania i kontrolować proces treningowy. W planach mamy budowę Akademii Tygrysa, także w 2021 rok wchodzimy z ambitnymi zadaniami.
Jakie są plany Tygrysa na zimowy okres przygotowawczy?
Jeżeli rząd nie nałoży obostrzeń wystartujemy na początku stycznia. Najpierw praca indywidualna, przez około 2 tygodnie, a od 25 stycznia zajęcia drużynowe. Rozpoczniemy od testów sprawności fizycznej i specjalnej, które pozwolą dobrać obciążenia treningowe i pokażą w jakim miejscu są zawodnicy w zakresie przygotowania fizycznego. Chcemy trenować cztery razy w tygodniu i rozgrywać jeden mecz kontrolny. Sparingi mamy dograne w większości z czołowymi ekipami IV ligi. To w nich przetestujemy kilku nowych zawodników oraz będziemy zgrywać się do skutecznej walki o IV-ligowy byt.
Na koniec pytanie o Akademię Piłkarską. Jak klub odnalazł się w erze certyfikacji?
Cała pandemia miała ogromny wpływ na to co dzieje się w Akademii. Po wiosennej kwarantannie poziom parametrów fizycznych młodych zawodników spadł od 30-40% i to u czołowych zawodników. Ci słabsi albo nie powrócili do zajęć albo dopiero we wrześniu-październiku wrócili do poziomu sprzed przerwy w treningach. Sama certyfikacja miała być projektem pomocowym dla klubów, które spełniają warunki szkolenia, mają wykwalifikowaną kadrę trenerską i odpowiedni program szkolenia. Jak wyszło w praktyce… Długo by mówić. Ktoś kto siedzi za biurkiem, a nie dotknął pracy w małych ośrodkach nie ma pojęcia jakie problemy są do rozwiązania w trakcie codziennej pracy.
Na dzisiaj certyfikacja to olbrzymi bagaż papierologii, obostrzeń i wymagań niemających wiele wspólnego z poprawą tego co najważniejsze - Procesem Szkolenia Dzieci. Udało nam się utrzymać w gronie Szkółek Certyfikowanych, choć nie było to proste, gdyż z 700 podmiotów po roku działalności zostało około 370… Co przyniesie kolejny rok - tego nie wiemy. Pracujemy najlepiej jak potrafimy, ale czasem nie przeskoczymy wymogów stawianych z dnia na dzień, bo boiska nie są z gumy, Trenerzy nie żyją tylko z trenerki, a kluby działają w większości na poziomie amatorskim, a nie zawodowym.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz