Nawet ZUS się nie uchroni!

Oszuści internetowi podszywają się nawet pod urzędników państwowych. Jak ich rozpoznać? Na co zwracać uwagę?

Pewnego sierpniowego dnia mieszkanka Mazowsza padła ofiarą oszustwa. Gdzie ją okradziono? Na portalu społecznościowym. Kto ją okradł? Podobno ZUS. Roztrzęsiona poszła do najbliższego oddziału, gdzie okazało się, że padła ofiarą internetowego oszustwa. Zachęcona informacją o cudownej metodzie na oszczędzanie podpisała umowę. Tyle że fałszywą - zamiast oszczędzić, straciła.

Jak się okazuje, nie ona jedna. Dane osobowe znajdują się przecież w bazach wielu różnych organizacji i instytucji, a przez to stanowią dla złodziei źródło zysku. Coraz częściej też hakerzy starają się wyłudzić dane osobowe, na przykład podszywając się pod pracowników ZUS-u.

Jak podaje Wojciech Ściwiarski, regionalny rzecznik prasowy ZUS, w naszym województwie notuje się coraz więcej takich przypadków. „Życie” dowiedziało się, że w Siedlcach nie odnotowano jeszcze podobnych oszustw. Nie oznacza to jednak, że nasz region jest bezpieczny.

Hakerzy sprawnie manipulują internautami. Ich metody oszustw są coraz bardziej kreatywne, choć wciąż można dostrzec pewien schemat. Podejrzane są zwłaszcza maile i SMS-y zawierające linki albo załączniki. Jedno kliknięcie w nieznany plik może skończyć się wyłudzeniem danych osobowych i (najczęściej) utratą pieniędzy.

Przypominamy: Zakład Ubezpieczeń Społecznych nigdy nie poprosi o podanie wrażliwych danych przez maila, SMS-a czy telefon. Nie wysyła też linków ani umów. A już na pewno nie skłania do przelewów na obce konta.

A czy użytkownik może się zabezpieczyć? Tak, np. odbierając hakerom dostęp do prywatnych danych. Jak to zrobić? Wystarczy zastrzec dowód osobisty oraz numer PESEL. Można to zrobić w placówce banku, urzędzie gminy lub też przez oficjalną stronę rządu www.gov.pl lub aplikację mObywatel. Warto też zgłosić podejrzane wiadomości najbliższej placówce ZUS-u lub policji.