Wywiad z Iwoną Kublik, burmistrz Sokołowa Podlaskiego
– Z jaką myślą startowała pani w ubiegłym roku do wyborów?
– Że w mieście trzeba zmienić wiele rzeczy. Od dawna widać tu było stagnację – okoliczne miasta się rozwijały, „uciekały do przodu”, a Sokołów czekał, nie wiadomo na co. Poprzedni burmistrz sprawował rządy 26 lat i może dlatego władzy lokalnej brakowało energii. Potwierdzały to liczby. W rankingu zamożności i sytuacji ekonomicznej samorządów za lata 2021-23 wypadliśmy bardzo blado: wiele wskaźników mieściło się w ostatniej dziesiątce na 267 miast powiatowych w Polsce.
– Jak pani chciała to zmienić?
– Magistrat w Sokołowie był moim pierwszym miejscem pracy, spędziłam tu 16 lat. I chyba tu „zaraziłam się” samorządem. Kiedy musiałam rozstać się z urzędem miasta, przez kilkanaście lat prowadziłam biuro projektowe – z zawodu jestem architektem krajobrazu – i projektowałam dla szeregu polskich miast, od Gdańska i Słupska po aglomerację śląską. Przyłożyłam rękę do rozwoju ważnych przestrzeni publicznych, ale ciągle brakowało mi tego w moim rodzinnym mieście. Dlatego chciałam zmienić taki stan rzeczy.
– Czy kilkanaście miesięcy, które minęły od 7 maja 2024 r., zweryfikowało tę myśl?
– Nigdy nie schodzę z raz obranej drogi, choć czasem trzeba przystanąć i chwilę poczekać. Przejęłam miasto w bardzo złej sytuacji ekonomicznej. Borykaliśmy się z brakiem płynności finansowej i ogromnym deficytem – żeby zamknąć rok, brakowało kilkunastu milionów, w tym środków na regulowanie rat i kosztów obsługi kredytów. Taka sytuacja była bardzo niebezpieczna i mogła skończyć się zarządem komisarycznym. Sięgnęłam po pomoc fachowców, którzy zrestrukturyzowali zadłużenie i rozłożyli je w czasie, uwzględniając specyfikę samorządu i kwestie płynnościowe. Udało się. W opublikowanym przez pismo samorządu terytorialnego „Wspólnota” rankingu zamożności miast na starcie nowej kadencji Sokołów Podlaski podniósł swoje notowania o 26 pozycji. Awansowaliśmy na 33. miejsce w Polsce wśród 267 miast powiatowych i na 8. na Mazowszu.
– Czy pani zdaniem to był dobry czas dla Sokołowa, czy burmistrz Iwona Kublik dopiero się rozpędza?
– Jak twierdzą ekonomiści, na naprawę finansów miasta potrzeba jeszcze minimum 2 lat i bardzo restrykcyjnego podejścia do wydatków. Ale samo oszczędzanie nie przyniesie nam rozwoju. Musimy zatem równolegle sięgać po środki zewnętrzne na inwestycje i zapewniać w nich udział własny – tu musi być rozsądna równowaga. Uważam, że ten pierwszy rok kadencji był dobrym startem do podjęcia tego wyzwania.
– W krótkich żołnierskich słowach: największe sukcesy dotychczasowych pani rządów?
– Nie jestem chwalipiętą i raczej zadaniowo podchodzę do swoich obowiązków. A z czego jestem dumna? Przede wszystkim, że na starcie udało mi się opanować wszystkie zadania i niczego „nie zawaliłam”. Objęłam stanowisko bez przekazania mi urzędu (poprzednicy uciekli na zwolnienia i urlopy), a każdy samorządowiec wie, jak ważna jest ciągłość władzy i jak potrafią „zemścić się” niedopilnowane sprawy prawne, administracyjne czy organizacyjne. Kolejnym powodem do satysfakcji jest to, jak poradziliśmy sobie z ubiegłorocznym jubileuszem 600-lecia uzyskania praw miejskich. Startowaliśmy bez złotówki na obchody, a wręcz z zobowiązaniami bez pokrycia w budżecie na kilkaset tysięcy. Ale mimo obiektywnych trudności poradziliśmy sobie. Między innymi zatańczyliśmy poloneza na 635 par (miało być 600-par na 600-lecie). Pobiliśmy rekord Polski, co przysłużyło się promocji Sokołowa. Jeśli chodzi o inwestycje, kontynuuję te, które zostały zainicjowane w poprzedniej kadencji. Tak było choćby z rozbudową żłobka z programu „Maluch” i drogami miejskimi. W tej kadencji zostały wykonane projekty i trwa ich realizacja, a część z nich obecnie odbieramy. Dużym moim sukcesem jest ruszenie z budową ronda w ciągu drogi krajowej nr 63, czyli u zbiegu ul. Piłsudskiego, Siedleckiej i Romanowskiego. Mój poprzednik nie mógł uzyskać decyzji, choć umowa z wykonawcą jest podpisana już od 2 lat. Z kolei 28 lipca podpisaliśmy umowę na modernizację części technologicznej sokołowskiego basenu, który był zamknięty od czasów pandemii. Za chwilę ogłosimy kolejny przetarg na remont wnętrz, gdyż po 25 latach ciągłej eksploatacji obiektu właściwie wszystko jest do wymiany. Udało mi się też nawiązać współpracę z GDDKiA oraz Ministerstwem Infrastruktury, dzięki czemu po wielu latach został wyremontowany znaczny odcinek ciągu drogi krajowej nr 62 w centrum miasta. W planach jest kolejny odcinek ul. Siedleckiej.
– A teraz może nie tyle klęski, co sprawy, które nie poszły po pani myśli.
– Musiałam odłożyć na później wiele zmian organizacyjnych w urzędzie i podległych jednostkach, co planowałam startując w wyborach. Trzeba było szybko gasić „pożary”, chociażby deficyt finansowy i wykryte defraudacje środków. Po objęciu stanowiska czekała mnie swego rodzaju gonitwa, żeby to, co przejęłam, się nie rozleciało i żeby samorząd funkcjonował normalnie. Teraz właśnie przyszedł czas na te zmiany i są one konieczne.
– Odkąd jest pani burmistrzem, spotyka się pani z krytyką decyzji kadrowych. Odwołanie dyrektora Sokołowskiego Ośrodka Kultury Marcina Celińskiego, powołanie Damiana Fiołka, wiceburmistrz Danuty Domańskiej i nowego szefa SOK Jacka Drążkiewicza… Co umyka tym, którym nie podobają się te decyzje?
– Uważam, że każdy, kto obejmuje stanowisko, ma prawo do doboru współpracowników. W porównaniu z zupełnymi przemeblowaniami, żeby nie powiedzieć rewolucjami, które nastąpiły w okolicznych miastach, ja dokonałam niewielkich modyfikacji. Mimo to zostałam poddana bardzo mocnej krytyce. To chyba dlatego, że przez ostatnie ćwierć wieku w sokołowskim samorządzie właściwie nie następowały większe zmiany. Jednocześnie widzę, że mieszkańcy chcą, żeby Sokołów poszedł do przodu. Strach przed zmianami jest czymś normalnym. Muszę dać Sokołowianom czas, kiedy upewnią się, że zmiany, które proponuję idą w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że przekonają ich do tego choćby rosnące notowania miasta w rankingach.
– Wkrótce zdecyduje pani, kto będzie zajmował się promocją urzędu miasta. Czy zdaniem Iwony Kublik ta promocja kuleje?
– Na sesji absolutoryjnej zarzucono mi, że choć właściwie nie ma się do czego przyczepić, jest problem z komunikacją. Zgadzam się, ale odpowiem jak w sprawie zmian organizacyjnych: były ważniejsze problemy i brak pieniędzy. Teraz jednak noszę się z zamiarem stworzeniem prężnego wydziału promocji. Nastąpi to jeszcze w tym roku.
– Jak pani ocenia współpracę z sokołowską radą miasta?
– Bardzo dobrze. Mój komitet Sokołowscy Demokraci wprowadził 11 na 15 radnych, ale również współpracę z tymi opozycyjnymi oceniam pozytywnie. Jako osoba, która kiedyś pracowała w samorządzie, a potem prowadziła własną działalność gospodarczą, nie uważam, że należą mi się tylko pochwały. Przyjmuję również krytykę, w czym przoduje 2 radnych spoza mojego klubu. Kiedy bywa przesadzona, przemykam na to oko. Jeżeli twierdzą, że leży im na sercu rozwój Sokołowa, to idziemy w tym samym kierunku, więc liczę na konstruktywną współpracę.
– A współpraca ze starostwem – jest zgodna czy rzuca na nią cień ogólnopolska polityka?
– Też pozytywnie ją oceniam, chociażby kwestie formalne co do ronda, o którym wspominałam. W poprzedniej kadencji panował jakiś konflikt ze starostwem i nie udawało się tych spraw załatwić. Teraz się to zmieniło, także w kwestiach związanych z obchodami uroczystości miejskich bardzo dobrze nam się współpracuje. Ja generalnie jestem osobą koncyliacyjną – nie widzę problemu, żeby się porozumieć.
– Do końca kadencji jeszcze kilka lat, więc będzie dużo czasu na realizowanie obietnic wyborczych Iwony Kublik. Ale czy jest taka, z której na pewno się pani nie wywiąże?
– Na razie z niczego nie rezygnuję. Oddaliła się kwestia obwodnicy planowanej na 2029 r., ale nie z winy miasta, bo to na terenie gminy Sokołów trwa postępowanie środowiskowe. Jednak samorządy wspólnie czynią starania o przyśpieszenie inwestycji. Obiecywałam też tchnąć życie w dawną Cukrownię Sokołów – obecnie opracowywany jest PFU. Będzie to ogromne wyzwanie, ale byłoby to dla miasta piękną wizytówką. Czynię również starania w kierunku utworzenia tam muzeum powstania styczniowego.
– Pytanie na koniec: co ze strony burmistrz czeka sokołowian przez najbliższy rok?
– Na pewno bezpieczeństwo odmieniane będzie przez wszystkie przypadki. Liczę, że będziemy mogli skorzystać z pieniędzy zewnętrznych. Miasto złożyło też wniosek o 18 mln. zł na rewitalizację terenów zieleni z programu przeciwdziałania zmianom klimatu w miastach. I mamy plany co do inwestycji w gospodarce komunalnej. Ruszyły procedury utworzenia instalacji do przetwarzania odpadów zielonych, szukamy pieniędzy na zmodernizowanie oczyszczalni ścieków. Niezbędne też są inwestycje w energetyce. Pierwszy krok został już zrobiony: „Elektrociepłownia przyszłości” sfinansowana jako projekt badawczy. Mam nadzieję, że plan się powiedzie, a zachodzące zmiany przyniosą nam, sokołowianom, zasłużoną satysfakcję.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz