Choć grali z pasją, walczyli o każdą piłkę i byli o krok od zwycięstwa – tym razem to rywale z Warszawy cieszyli się po ostatnim gwizdku. W meczu pełnym zwrotów akcji, emocji i niestety kontuzji, juniorzy KPS Siedlce ulegli na własnym parkiecie drużynie Iskry Warszawa 2:3 (19:25, 25:19, 25:15, 23:25, 13:15).
Początek spotkania nie należał do gospodarzy – pierwszy set padł łupem gości, którzy wygrali dość pewnie 19:25. Jednak KPS szybko się otrząsnął, zdominował rywali i przejął inicjatywę, zwyciężając kolejne partie 25:19 oraz 25:15. Gra siedlczan wyglądała wówczas pewnie i dojrzale – drużyna pokazała charakter i skuteczność w ataku oraz zagrywce.
W czwartym secie wszystko wskazywało na to, że mecz zakończy się wynikiem 3:1. Siedlczanie prowadzili już 21:17, ale wtedy do głosu doszła Iskra, która przycisnęła w końcówce, odrobiła straty i wygrała partię 23:25. O losach meczu zadecydował więc tie-break.
Decydujący set był prawdziwym rollercoasterem. Niestety, w jego trakcie kontuzji doznał podstawowy przyjmujący KPS – Maciej Kaczor, co znacząco wpłynęło na jakość przyjęcia i możliwości ofensywne zespołu. Mimo ogromnej woli walki i prowadzenia otwartej gry do samego końca, to warszawiacy przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść, wygrywając 13:15.
Szacunek za walkę i serce do gry
Choć wynik nie poszedł po myśli gospodarzy, drużynie KPS Siedlce należą się ogromne brawa za ambicję, walkę i zostawione na parkiecie serce. To był mecz, który pokazał, że siedleccy juniorzy mają potencjał, charakter i sportową klasę – nawet jeśli tym razem zabrakło nieco szczęścia i chłodnej głowy w decydujących momentach.
Trzymamy kciuki za szybki powrót Macieja Kaczora do zdrowia i za kolejne mecze młodych siatkarzy z Siedlec – ta drużyna ma przed sobą jeszcze wiele emocjonujących spotkań.
fot: Anna Szyszkowska
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz