Rozmowa z Hubertem Pasiakiem, wójtem gminy Zbuczyn.
Niedawno objął pan nową funkcję. Czy już rozgościł się pan w wygodnym fotelu wójta gminy Zbuczyn?
Tak. Wyzwań jest sporo, bieżących spraw też. To czas intensywnej pracy. Pozytywnie podchodzę do tego wszystkiego.
W trakcie kampanii słyszałem, że Zbuczyn ma szczęście, bo ma dwóch kandydatów, których nie należy się wstydzić, żaden nie przyniesie szkodzie gminie. Chyba mieszkańcy gminy Zbuczyn mogą być zadowoleni z pana poprzedników i rywalizacji podczas tej kampanii.
Z poprzednich wójtów z całą pewnością gmina może być zadowolona. Zastałem gminę bogatą i prężnie rozwijającą się gospodarczo i społecznie, otwartą na przedsiębiorczość. Przejmuję gminę w stanie dobrym. Oczywiście są obszary, którymi należy się zająć i gdzie uważam, że zmiana powinna być. Jeżeli chodzi o kampanię, to też jestem zadowolony na kilku poziomach. Po pierwsze dlatego, że ją wygrałem, ale też satysfakcjonuje mnie sposób jej prowadzenia. Odbywało się to na godnym poziomie. Nie było praktyk, które są czasem obserwowane: opluwanie się, wyciąganie brudów. To nie jest styl bycia ani dyrektora Chromińskiego, ani mój. Spieraliśmy się na argumenty i wygrał ten, kto bardziej przekonał do siebie mieszkańców.
Na nadzwyczajnej sesji rady z okazji ślubowania można było odnieść wrażenie, że nastrój w gminie jest sielankowy. Wszyscy chwalili, gratulowali, ale zawsze tak nie będzie...
Będą problemy, kłótnie, z całą pewnością. Tak wygląda proces zarządzania gminą. Sesja, na której składałem ślubowanie przebiegała w miłej atmosferze. Myślę, że wynika to z tego, że jestem człowiekiem stąd. Starałem się być kilkanaście lat aktywny w środowisku, więc większość radnych, sołtysów, liderów organizacji pozarządowych i dyrektorów szkół po prostu znam od lat. Wspólnie realizowaliśmy różne projekty i przypuszczam, że to stąd dobra atmosfera. Myślę, że pozytywny odbiór wynika z tego, iż deklarowałem kontynuację. Takim widocznym świadectwem mojej obietnicy było to, że wszyscy wójtowie, którzy rządzili w trakcie III Rzeczpospolitej siedzieli obok siebie w porządku chronologicznym, tak jak rządzili. To było coś fantastycznego, pokazało ciągłość władzy.
W którym momencie życia zamarzyła się panu posada wójta?
Myślałem o tym od dłuższego czasu. O tym, by zostać w gminie i coś dać jej od siebie to myślałem już od czasów liceum. Wybrałem na studiach kierunek polityka społeczna, ukończyłem go na Uniwersytecie Warszawskim z myślą o tym, by zajmować się problemami społecznymi na terenie gminy. Miałem prestiżowe propozycje pracy, również w ministerstwach. Byłem jednak przekonany, że gmina Zbuczyn to moje miejsce na ziemi. Siłą rzeczy jak chce się działać na swojej ziemi to takie myśli są, że chciałby się człowiek sprawdzić. W organizacjach miałem sporo możliwości, ale znacznie większe jako wójt gminy. Nie ukrywałem tego, wszyscy, którzy mnie znali bliżej wiedzieli, że zamierzam startować po wójcie Hapunowiczu. Wiedział o tym również sam wójt.
Jest pan lokalnym patriotą. Pewnie wielu znajomych przeniosło się do większych miast, a pan zdecydował się związać życie z gminą.
To wynikało z tego, że od zawsze interesowałem się historią i byłem w niej mocno zakorzeniony. Jeszcze w szkole podstawowej byłem w młodzieżowej drużynie pożarniczej. Działałem w lokalnym Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży. Ta regionalna działalność i traktowanie historii jako pasji spowodowały, że zgłębiałem informacje. Uważam, że to zakorzenienie jest ważne w ogóle dla rozwoju społecznego i danego terytorium. Zakorzenieni mieszkańcy są podstawą. Przywiązani do swojego terytorium to gwarant rozwoju gminy. Mówię trochę filozoficznie, ale z całą pewnością tak jest. Są przykłady społeczności podmiejskich, w których nie ma więzi społecznych żadnych, te terytoria rozwijają się tylko dlatego, że są sypialniami miast. My nie zrobimy tego, nie mamy takiej możliwości. Musimy się rozwijać dzięki mieszkańcom i ich potencjałowi. Jeśli chodzi o zakorzenienie to nasza gmina ma wysoką tożsamość lokalną. Świadczy o tym zaangażowanie społeczności. Na terenie gminy jest 40 działających organizacji pozarządowych. To wskaźnik przekraczający dane z niektórych dużych miast. Statystyki ogólnopolskie mówią, że w miastach przypada 33 organizacje na 10 tysięcy mieszkańców. Nasza gmina ma 10 tysięcy mieszkańców i 40 organizacji. Nasze organizacja to ludzie, którym się chce.
Są różne gminy, ale ludzie chcą tych samych rzeczy - żeby edukacja była na wysokim poziomie, drogi przejezdne, a różnego rodzaju opłaty możliwie najniższe. Co wójt może zrobić w tych względach?
W tym wszystkim kryją się pewne wewnętrzne konflikty. Albo mamy inwestycje, albo podatki. Nie wszystko da się zrobić dzięki subwencjom. Jest tutaj też rozsądek i planowanie długofalowe potrzebne. Rozumiem, że perspektywa dwuletniej kadencji jest trudna. Jesteśmy rozliczani z dróg, kanalizacji i tak dalej. Należy jednak pamiętać, że przy wysokich podatkach nie będzie rozwoju przedsiębiorczości, bo przedsiębiorca wybierze inne miejsce do zarejestrowania swojej działalności. To jest prosty temat. Moim zdaniem perspektywa zbliżających się wyborów nieco przeszkadza w długofalowym patrzeniu na rozwój gminy. Nie boję się tego. Dziś jestem wójtem, a jutro mogę być mieszkańcem Krzeska, przedsiębiorcą i działaczem organizacji. Tutaj nie ma strachu.
Mieszkańcy gminy Zbuczyn wybrali bezpartyjnego Huberta Pasiaka czy Huberta Pasiaka znanego działacza lokalnego?
Faktycznie sporo osób mnie znało na terenie gminy. Podczas ponad dwudziestu spotkań przedwyborczych - byłem wszędzie, gdzie są świetlice wiejskie - sam zdziwiłem się, jak wielu ludzi znam i jak wielu przewinęło się przez projekty organizacji, którą reprezentuję. Mówię o tym z satysfakcją. Ja deklarowałem, że jestem kandydatem bezpartyjnym. Tak było i jest do dzisiaj. Myślę, że na poziomie lokalnym ludzie są zmęczeni polityką. To było również często mi przedstawiane. To nadzieja na rozmowy ponad podziałami światopoglądowymi. Tak powinien funkcjonować samorząd gminy, który powinien być gotowy na różnych obywateli - tych z problemami rodzinnymi, materialnymi, czy różnymi światopoglądami. To pierwszy poziom, podmiot, który może wesprzeć i pomóc, a także odpowiadać za konkretne potrzeby człowieka. Bezpartyjność może mi w tej sposób pomóc i deklaruję, że w taki sposób będę prowadził funkcję wójta.
Czy te dwa lata to czas, w którym postara się pan o skonstruowanie swojego komitetu do przyszłej radzie gminy?
Jeśli zdecyduję się kandydować to będę miał swój komitet. Dwa lata w samorządzie to krótki okres. Biorąc pod uwagę fakt, że część zamierzeń inwestycyjnych trzeba będzie dokończyć do wyborów, np. budowa przedszkola, gruntowna modernizacja stacji uzdatniania wody w Jasionce czy oczyszczalnia ścieków w Zbuczynie - to są potężne inwestycje. Są też przyziemne sprawy, trzeba odmulić staw i wykonać ogrodzenie. Trzeba naprawić kawałek drogi, zainwestować w szkołę i wiele innych rzeczy.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu zyciesiedleckie.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz