Urocze ujęcia z wakacji, zdjęcia z pierwszego dnia szkoły, filmiki z placu zabaw – coraz częściej są publikowane w sieci bez większego zastanowienia. Tymczasem policja wyraźnie przestrzega: takie treści mogą nieść za sobą poważne konsekwencje, zwłaszcza gdy dotyczą dzieci. I choć intencje rodziców bywają jak najbardziej niewinne, to skutki już nie zawsze.
Publikując zdjęcie malucha w stroju kąpielowym, w kąpieli czy nawet w jakiejś zabawnej sytuacji, nie myślimy o tym, że ktoś może je wykorzystać niezgodnie z przeznaczeniem. Ale policjanci z Siedlec zwracają uwagę, że takie materiały mogą trafić w niepowołane ręce. I mowa tu nie tylko o cyberprzestępcach, lecz także o środowiskach pedofilskich. Co gorsza, raz wrzucone do sieci, mogą już nigdy z niej nie zniknąć.
Zjawisko określane mianem sharentingu, czyli nadmiernego publikowania przez rodziców treści dotyczących ich dzieci, rozlewa się po mediach społecznościowych w błyskawicznym tempie. Efekt? Nie tylko pamiątki, lecz także szczegółowy portret dziecka, dostępny dla każdego. Imię, data urodzenia, lokalizacja, zainteresowania, szkoła… To wszystko da się odczytać z pozornie niewinnych postów.
Policja alarmuje: takie dane mogą posłużyć przestępcom do nawiązania kontaktu z dzieckiem. Zbudowanie zaufania, podszycie się pod znajomego z sieci to tylko niektóre z realnych zagrożeń.
Szczególnie wyraźnie widać to w świecie influencerów. Coraz więcej osób buduje swoją markę, codziennie pokazując rodzinne życie, a wraz z nim wizerunek dzieci. Stają się one bohaterami relacji, partnerami współprac, elementem domowego „contentu”. Nie mają wpływu na to, jak są przedstawiane, a ich codzienność, od pierwszych kroków po wyjazdy wakacyjne, trafia do tysięcy, a czasem nawet milionów odbiorców. Często nie chodzi już o pamiątkę, lecz o produkt, odsłaniający każdą emocję, każdą słabość i każdy gest. W tym wszystkim łatwo zapomnieć, że to nadal tylko dziecko.
Rodzice często nie konsultują z dzieckiem publikacji jego zdjęcia, zakładając, że skoro to „tylko Facebook dla rodziny”, to nic się nie stanie. Tymczasem dzieci mają prawo do prywatności. I nie każde zdjęcie, które dziś nas rozczula, za kilka lat będzie dla nich neutralne. Czasem wręcz przeciwnie. Może wywołać wstyd, gniew albo stać się przyczyną prześladowania w szkole.
Zanim więc wrzucimy do sieci kolejny kadr z życia naszego dziecka, warto zadać sobie kilka prostych pytań:
- Czy to zdjęcie jest potrzebne w Internecie?
- Czy pokazuje coś intymnego, osobistego, krępującego?
- Czy dziecko będzie się z tego cieszyć także za kilka lat?
- Kto będzie miał do tego dostęp?
- Czy publikuję dla siebie, dla dziecka czy dla poklasku?
Z perspektywy funkcjonariuszy, problem publikowania wizerunku dzieci jest coraz bardziej widoczny. To nie jest tylko kwestia moralna czy wychowawcza. To po prostu realne zagrożenie. Policjanci przypominają, że Internet nie zapomina, a raz wrzucone zdjęcie może żyć własnym życiem, poza kontrolą rodziców.
Dlatego służby apelują: posługujmy się wizerunkiem dziecka z rozwagą. Nie narażajmy go na śmieszność, na ocenę, na konsekwencje, które będą odczuwały przez lata. Bo to my, dorośli, jesteśmy ich pierwszą i najważniejszą tarczą ochronną.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz