Zostało mało czasu!
0
0
dni
0
0
godzin
0
0
minut
0
0
sekund
Spraw bliskim radość
zanim będzie za późno!
Kup prezent
Zamknij

Sędzia w Siedlcach: Jest za dużo wątpliwości

Bartosz Szumowski 10:22, 08.12.2025 Aktualizacja: 10:51, 08.12.2025
Skomentuj Sąd Okręgowy w Siedlcach. Fot. Mikołaj Kędzierski Sąd Okręgowy w Siedlcach. Fot. Mikołaj Kędzierski

W wakacje młody mężczyzna z powiatu węgrowskiego usłyszał wyrok, w którym uznano go za winnego pobicia sąsiada, choć przedstawione dowody za tym nie przemawiały. Odwołał się więc do sądu wyższej instancji.
O całej sprawie „Życie Siedleckie” napisało w październiku w tekście „Gdzie jest sprawiedliwość?”.
Gdzie jest sprawiedliwość?

Prosto nie było
Przypomnijmy: w lipcu 2023 r. panu Kamilowi, 27-latkowi spod Węgrowa, wysłano awizo z sądu. Kiedy odebrał na poczcie list, okazało się, że to akt oskarżenia. Napisano tam, że 1 kwietnia tego samego roku miał „naruszyć nietykalność cielesną” swojego sąsiada, uderzając go pięścią w lewą połowę tułowia i prawe przedramię. Oraz że jest oskarżony o przestępstwo z art. 217 § 1 Kodeksu karnego, za co grożą: grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do 1 roku.
Początkowo młody mężczyzna zareagował zdziwieniem, bo do tej pory nie miał konfliktów z oskarżycielem. Potem przypomniał sobie, że wskazanego dnia nie mógł być w miejscu, gdzie jakoby doszło do pobicia. Powód – jest zawodowym kierowcą i feralnego dnia pracował. – Sprawa wydawała się nam prosta: przedstawiamy dowody, wyjaśniamy, że syn był w pracy, odbywa się 1 albo 2 rozprawy i jest po wszystkim – komentowała 2 miesiące w rozmowie z naszą redakcją pani Barbara, mama 27-latka.
Niestety prosto nie było, bo nim w węgrowskim sądzie zapadł wyrok, potrzeba było 7 rozpraw i aż 2 lat. Co ważne, zeznający świadkowie jak jeden mąż potwierdzali wersję mężczyzny, który miał być pobity. Wyglądała ona następująco: 1 kwietnia 2023 r. sąsiad pana Kamila przyjechał na swoją posesję z żoną. Tam zgrabiali liście i wynosili worki z nimi, aż nagle mężczyzna został uderzony. – Kiedy tego słuchałem w sądzie, czułem niemoc, zażenowanie, rozczarowanie. Wszyscy po mnie jechali. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć – relacjonował „Życiu” bohater artykułu „Gdzie jest sprawiedliwość?”.
Przed sądem pierwszej instancji pan Kamil udowadniał, że nie mógł pobić sąsiada. Posłużył mu do tego np. zapis tachografu cyfrowego z samochodu służbowego, którym jeździ, oraz wykazy logowań komórki pozywającego.

Jak Komenda
Choć sprawa wydawała się prosta, wyrok z lipca tego roku zaskoczył mężczyznę. Sąd uznał, że jest on winny pobicia. Jak dodano, ponieważ większość zeznań wydaje się wiarygodna, należy dojść do wniosku: pobicie miało miejsce, ale najwyraźniej w innym terminie. Jak można przeczytać w wydanym później uzasadnieniu, był to „bliżej nieustalony dzień marca 2023 r., nie później niż 7 kwietnia 2023 r.”.
– Pomyślałem wtedy, że już nie ma sprawiedliwości. Zostałem oskarżony o coś, czego nie zrobiłem, straciłem czas i nerwy. Do tej pory sądziłem, że człowieka uznaje się za winnego, jeśli dowody są niepodważalne. Skoro tyle rozpraw poświęcono wałkowaniu tego 1 kwietnia, to dlaczego nikt nie zadał sobie wysiłku, żeby sprawdzić inne dni? Dlaczego nie dokonano wnikliwej analizy wszystkich dowodów i nie dano mi prawa do udowodnienia, że w innym terminie też nie dopuściłem się pobicia? – pytał nas rozżalony pan Kamil kilka tygodni temu. – Czuję się jak Tomasz Komenda. W jego przypadku też wszyscy mówili: „To niemożliwe. Jak sąd mógł skazać człowieka za to, czego nie zrobił?” – dodawał.

Utrzymać czy nie?
On i jego rodzina postanowili, że nie zostawią tak sprawy i będą walczyć. 14 listopada ruszyło postępowanie apelacyjne w Sądzie Okręgowym w Siedlcach. Na pierwszą rozprawę stawili się i oskarżyciel, i oskarżony. Prawniczka tego drugiego zawnioskowała, by do materiału dowodowego dołączyć nagranie z monitoringu z końca marca, a więc z okresu, kiedy – zdaniem sądu w Węgrowie –mogło dojść do pobicia. Widać na nim, jak sąsiad pana Kamila wysypuje zawartość worka z liśćmi na działkę jego rodziców. Oskarżyciel, oglądając nagranie, uśmiechał się pod nosem. Potem przyznał, że to on jest na filmie. Z kolei pan Kamil zeznał, że takie podszyte złośliwością „akcje” nie były rzadkością.
Podczas rozprawy obrończyni oskarżonego przekonywała też, że zapisy logowania telefonu sąsiada 27-latka potwierdzają niezbicie: 1 kwietnia 2023 r. nie był on w miejscu, gdzie miało dojść do pobicia. Jak odpowiedział sąsiad pana Kamila, być może z komórki korzystał tego dnia jego syn.
Gdy doszło do wystąpień prawników obu stron, pani mecenas postawiła sprawę jasno. – Wszystkie dowody przemawiają za tym, że 1 kwietnia 2023 r. w tym miejscu i czasie nie było ani oskarżonego, ani oskarżyciela. Ta narracja została obalona. Żaden dowód nie potwierdza także, by zdarzenie miało miejsce po tej dacie. Czyni to postępowanie irracjonalnym, ale i krzywdzącym dla oskarżonego. Jedynym uzasadnionym rozstrzygnięciem jest więc uniewinnienie go od zarzucanego mu czynu – podkreśliła.
Nie zgodził się z nią mecenas oskarżyciela: – Materiał dowodowy pozwala jednoznacznie na stwierdzenie, że zdarzenie to miało miejsce i miało miejsce 1 kwietnia. Wyrok powinien zostać utrzymany.

Same wątpliwości
Prowadzący postępowanie sędzia Paweł Mądry ogłosił wyrok w tej sprawie 20 listopada. – Gdybanie sądu rejonowego, że do zdarzenia doszło w nieustalonym dniu marca, budzi uzasadnione wątpliwości i nie może spotkać się z akceptacją sądu okręgowego. Sąd niższej instancji wykluczył 1 kwietnia jako możliwą datę czynu, a z akt sprawy nie wynika, aby miało to nastąpić po tym terminie. Brakuje więc argumentów za tym, żeby utrzymać wyrok – ocenił.
Zaznaczył pryz tym, że w tej sprawie pojawiają się same wątpliwości: – Szukanie na siłę wyjaśnień tych wątpliwości nie jest jednak rolą sądu, ani pierwszej, ani drugiej instancji. To zadanie oskarżyciela prywatnego i jego pełnomocnika, którzy powinni wyjaśnić, że w tej sprawie wątpliwości nie ma.
Ostatecznie, kierując się zasadą domniemania niewinności i nie przesądzając, że oskarżony dopuścił się czynu, Sąd Okręgowy zmienił wyrok i go uniewinnił.

Nie tylko radość
Rodzina pana Kamila przyjęła ten wyrok z radością. – Syn popłakał się ze szczęścia i obdzwonił wszystkich, którzy nam dobrze życzą – opowiada mama 27-latka. – Chciał, żeby wiedzieli, że wreszcie zapadł sprawiedliwy wyrok.
Jak dodaje, nie wie, czy ich sąsiad skorzysta z przysługującego mu prawa do złożenia kasacji do Sądu Najwyższego. – Nie widzieliśmy go od 20 listopada, ale wydaje mi się, że to, co usłyszał od sędziego, ostudziło jego emocje – mówi.
Dla pana Kamila sprawa jednak się nie kończy. Wszystko wskazuje na to, że pozwie sąsiada o zniesławienie, którego ten miał się dopuścić przed sądami obu instancji. Pani Barbara zaznacza: – Syn przecież stracił kawałek życia na udowadnianie, że nie jest wielbłądem.

(Bartosz Szumowski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%