Zamknij

Sztuka nie jest tylko dla sztuki

14:00, 29.11.2020 SK
Skomentuj

Rozmowa z Joanną Woszczyńską - kierownikiem Alternatywnego Teatru tańca Luz, FTN LUZ.

Porozmawiajmy najpierw o akcji "Serce na dłoni". Okazało się, że pandemia nie zamknęła naszych serc, sumień i nadal potrafimy się społeczne angażować. Proszę opowiedzieć o organizacji tego wydarzenia - jak to wygląda "od kuchni"?
Poruszył mnie apel jednej lekarki w mediach, która zwróciła uwagę na trudną sytuację pacjentów przywożonych do szpitali, czasami bez odpowiedniego wyposażenia… w jednej piżamie. Brakuje im podstawowych artykułów, które by się przyczyniły do poprawy jakości życia w szpitalu, czyli środków do higieny osobistej, bielizny, skarpet, kapci, ręcznika. Pacjentom ZOLu i Hospicjum brakuje pieluch, pieluchomajtek, myjek. To była spontaniczna, społeczna akcja, pełna uśmiechu, dobrych słów. Hasłem stał się zwrot „Sercem na dłoni”, plakat zrobiony nocą przez Ewę Stecewicz - tancerkę Luz - stał się symbolem naszej akcji. Dostaliśmy zgodę dyrektora na zorganizowanie zbiórki w Miejskim Ośrodku Kultury w Akademii Sztuk Piękna 7 i zaraz później pojawili się fantastyczni ludzie, z którymi jest mi dane pracować na co dzień. A potem „Serce na dłoni” biło setkami dobrych, współczujących serc Siedlczan. Odzew był niespodziewanie wielki. Wszyscy poczuliśmy się jak jedna wielka rodzina. Zapełniliśmy kilka wielkich kartonów, a przynoszący darczyńcy pytali się o kolejną zbiórkę. Stąd tydzień później,13 listopada, zorganizowaliśmy kolejną akcję podczas której skompletowaliśmy 151 pakietów pacjenta oraz kilka kartonów z koszulkami, skarpetami i innymi artykułami, które zawieźliśmy do siedleckich szpitali: miejskiego i wojewódzkiego oraz ZOLu i Hospicjum. W tej społecznej zbiórce wzięły udział instytucje oświatowe: rodzice i dzieci, personel z przedszkoli, szkół i firmy. Pan Dominik Wypych i firma Lontano wykonała dodatkowo piękne naklejki, które mogliśmy naklejać na pakiety i pudełka. Cieszyliśmy się wszyscy jak dzieci! Mąż koleżanki z PTTK podjechał busem i pomógł nam rozwieźć dary. Ogarnęło nas wzruszenie, gdy podjechaliśmy pod szpital i na zziębnięte nogi staruszki ratownik przewożący kobietę do innego szpitala mógł założyć jej ciepłe skarpety z naszej zbiórki…

Epidemia znacząco wpłynęła na świat kultury. W tym roku pokrzyżowała również plany dotyczące wyjazdu Zespołu LUZ do Japonii - proszę o kilka słów na temat tej inicjatywy.
Tak, to prawda. W tym roku w październiku byliśmy zaproszeni z zespołem LUZ na koncerty do Japonii. Cała organizacja tego wyjazdu już trwała. Koncert galowy miał się odbyć w Hamamatsu, gdzie mieliśmy wystąpić z 50 osobowa orkiestrą jazzową. Epidemia wpłynęła na wszystkie dziedziny życia. Wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Kultura i sztuka znalazły się w opłakanym stanie. Staramy się kreatywnie wykorzystać ten trudny czas i w miarę możliwości tworzyć i zachęcać do tworzenia. Jestem optymistką, aczkolwiek niczego przewidzieć się nie da. Plan wyjazdu do Japonii został przeniesiony na 2021 rok. Kultura cierpi, ale mimo wszystko nie poddajemy się. Stąd różne projekty, które zorganizowaliśmy dla tancerzy z Fundacją Luz dla Sztuki. Na początku pandemii ukazał się film z naszymi tancerzami, którego fragment wyemitowała jedna ze stacji telewizyjnych jako przykład twórczego wykorzystania izolacji. W maju zorganizowaliśmy po raz kolejny, tym razem w formie on-line, Międzynarodowy Festiwal Tańca. Teatr Jednego Tancerza, w którym wzięło udział 17 uczestników, w tym również tancerka z Japonii, Familijny Festiwal Tańca Kwarantanna na Wesoło. Oprócz tego można obejrzeć nasze filmy on-line: Przenikanie, Dzieci Powstania’44 Dzieciom Powstania.

Minęło sześć lat od premiery Dzieci Powstania'44. Jak podsumuje Pani ten czas, jakie refleksje nasuwają się po tych ponad 150 występach?
Warto było 6 lat temu rzucić się z tym pomysłem na głęboką wodę i zrealizować go w formie, która jeszcze nigdzie nie funkcjonowała. Warto opowiedzieć tańcem współczesnym o emocjach dzieci z czasów powstania warszawskiego. To przygoda, która się nie kończy, nadal trwa. Z bohaterami książki oraz samym autorem Dzieci ’44 Jerzym Mireckim zaprzyjaźniliśmy się i jesteśmy w stałym kontakcie. Jako pierwszy przybył na nasz spektakl chłopiec z okładki Pan Andrzej Rekść-Raubo, a potem przyjeżdżali następni. Autor książki przyleciał prosto z Kanady ze swoją żoną Teresą. Dzięki Panu Jerzemu i Stowarzyszeniu Dzieci Powstania ’44 wystąpiliśmy w 2015 roku w Muzeum Powstania Warszawskiego. Przyjaźń, która trwa do dzisiaj połączyła dwa odległe pokolenia. Prawdziwi, tylko teraz starsi bohaterowie książki, są dla nas autorytetami. Mimo wojny, traumy z nią związanej to silni ludzie, którzy potrafią żyć pełnią życia. Wszyscy się wspieramy, oni cieszą się z naszych sukcesów, a my, gdy możemy sprawić im radość. Czy można było sobie wyobrazić większą nagrodę? Łzy, wzruszenie udziela się wszystkim zarówno tym na widowni, jak i nam na scenie, mamy swoją historię spektaklu. Żaden najpiękniejszy i największy puchar nie przebije tych wspomnień i doświadczeń, spotkań z tymi cudownymi ludźmi. Lata lecą, a Dzieci Powstanie ’44 wciąż gramy, w październiku mimo problemów odtworzyliśmy przedstawienie kolejny, nie wiem dokładnie już który raz.

Jak udało się Pani przekonać dzieci do tak żywej i wrażliwiej prezentacji dzieła? Jak ich przygotować, zachęcić? Przygotowanie tak wzruszających widowisk, niekiedy skomplikowanych w odbiorze przez dorosłego czytelnika, wymaga ogromnego zaangażowania.
Uważam, że sztuka nie jest tylko dla sztuki. Sztuka jest dla wewnętrznego przeżycia zarówno artysty na scenie, poprzez uzewnętrznione emocje i uczucia, jak i samego odbiorcy. Do młodszych tancerzy trzeba inaczej podejść, w odpowiednio ciekawy sposób przedstawić projekt, zaciekawić zagadnieniem w sposób właściwy dla młodego wykonawcy. Tancerze muszą się odnaleźć w tym temacie, zrozumieć i uwrażliwić. I to właśnie - nieskromnie powiem - udało mi się. Dzieci Powstania’44 są tego dobrym przykładem, ale również inne nasze spektakle Nasza klasa w PRLu, Gdzie jesteś Ewo? Czy Polskie DNA - wolność tańcem malowana.

Stworzyła Pani spektakle na tematy trudne (np. "Szkło"). Czy pandemia koronawirusa także może być inspiracją do stworzenia spektaklu na takie tematy?
Wszystkie tematy mogą spotkać się z naszą interpretacją na scenie. Tym bardziej te problematyczne. Już w maju poprzez zorganizowanie w wersji on-line „Międzynarodowego Festiwalu Tańca. Teatr Jednego Tancerza” podjęłam się tego zadania. A właściwie sprowokowałam tancerzy do opowiedzenia w sposób artystyczny o swojej kwarantannie, zamknięciu, samotności i przemyśleniach i to się stało w ograniczonej przestrzeni, w czterech ścianach. Pandemia zmieniła świat, nie zmieniła jednak podejście człowieka do wyrażania siebie poprzez sztukę.

Jakie są rozterki artystyczne reżysera, scenografa, choreografa? Jakiego odbioru dzieła Pani życzyć, jakich widzów?
Bardzo często odkładam pisanie scenariusza, tworzenie choreografii na ostatnią chwilę, kiedy czuję tzw. deadline, wtedy kumulują się moje najlepsze przemyślenia. Doba jest wtedy za krótka, dni biegną za szybko. W związku z tym, że nie korzystam z gotowego libretta, pomysłów praca nad stworzeniem nowego spektaklu wymaga dużego zaangażowania twórczego zarówno mojego, jak i tancerzy. Przez ten czas podejmuję się wyobrażenia różnych dróg poprowadzenia akcji, nasze próby odbywają się wtedy na „zasadzie brudnopisu”. Przede wszystkim wymagam od siebie, potem od tancerzy, których traktuję jak swoje dzieci… niektórzy tańczą w zespole Luz kilkanaście lat, a potem kontynuują w Alternatywnym Teatrze Tańca. Publiczność, jej reakcje, wzruszenia i poruszenie są dla nas najważniejsze.

Jakie ma Pani plany zawodowe w najbliższym czasie, jakie po pandemii?
Moje plany zawodowe oscylują wokół teatru tańca i wspaniałych grupy tancerzy, która mi zaufała. Mam jeszcze mnóstwo niezrealizowanych pomysłów. Niektóre nie pojawią się na scenie ze względu na pandemię. Z nową obsadą taneczną Alternatywnego Teatru Tańca Luz pracujemy już nad zrealizowaniem w nowej aranżacji muzycznej spektaklu Szkło, gdzie scenariusz i choreografie opracowałam razem z synem siedem lat temu. Przemoc psychiczna w domach, temat uzależnienia i jego wpływ na rodzinę, to nadal tematy zamiatane pod dywan…. Tym bardziej zaznaczają się w okresie pandemii. Chcemy o tym krzyczeć ze sceny… zamiast cichych ofiar przemocy domowej, które boją się lub nie potrafią o tym mówić.
 


 

(SK)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%