Konstytucja 3 maja, a właściwie Ustawa Rządowa z dnia 3 maja 1791 roku, była aktem o niepoślednim znaczeniu w skali europejskiej.
Jej ranga bynajmniej nie polegała na tym, że regulowała ona kształt ustroju Rzeczypospolitej, ten bowiem został określony już wiele lat wcześniej. Jej waga nie wynika również z faktu, iż była ona pierwszym tego rodzaju dokumentem na Starym Kontynencie. Istotny są natomiast zmiany, jakie miały zostać wprowadzone w konsekwencji jej przyjęcia oraz moment dziejowy, w którym ją uchwalono, przypadający na czasy absolutystycznego jedynowładztwa.
Jak podkreślają historycy, Konstytucja 3 maja była aktem kompromisowym, godzącym monarchiczno-konstytucyjnym program polityczny króla Stanisława Augusta Poniatowskiego oraz utrzymane w duchu republikańskim projekty forsowane przez marszałka wielkiego litewskiego Ignacego Potockiego i jego stronnictwo.
Patrząc na osiemnastowieczne dzieje Rzeczypospolitej godny podkreślenia jest już sam fakt osiągnięcia porozumienia pomiędzy obozami forsującymi konkurencyjne wobec siebie pomysły. Dzięki tej zgodzie, zawartej w imię racji stanu, udało się uchwalić prawo modernizujące ustrój Rzeczypospolitej oraz reformujące skostniały ład społeczny, co w zamyśle jego autorów miało stanowić remedium na wzmocnienie państwa.
Regulując status prawny stanów podtrzymano szlacheckie przywileje, potwierdzając równość herbowych, ich wolność osobistą oraz prawo do własności. Panów braci uznano ponadto za „najpierwszych obrońców wolności i niniejszej konstytucji”, uznając ich pierwszorzędne znaczenie w państwie.
Ustawa Rządowa z 3 maja 1791 roku istotnie podniosła natomiast status mieszczaństwa, które do tej pory było polityczno-prawnie upośledzone. Obywateli miast uznano za ludzi wolnych oraz przyznano im prawo do posiadania ziemi. Ponadto dostrzeżono oraz doceniono znaczenie chłopów dla państwa i uczyniono ich pełnoprawnymi członkami narodu, podkreślając, że są oni najliczniejszym stanem, spod którego ręki „płynie najobfitsze bogactw krajowych źrzódło”, oraz stanowią „najdzielniejszą kraju siłę”.
W Konstytucji nie podniesiono, co prawda, kwestii poddaństwa i pańszczyzny, których zniesienie godziłoby w żywotne interesy szlachty, nad włościanami roztoczono jednak opiekę prawa i rządu krajowego, dzięki czemu właściciele ziemscy zostali zobligowani do przestrzegania zawieranych z nimi umów. Ponadto chłopi powracający do kraju z emigracji mieli otrzymać wolność osobistą oraz swobodę wyboru miejsca, w którym osiądą.
Konstytucja 3 maja wprowadziła także zasadnicze zmiany ustrojowe przyjmując postępowy, monteskiuszowski trójpodział władzy, w myśl którego legislatywa, egzekutywa i judykatywa miały być wobec siebie niezależne oraz wzajemnie się kontrolować, co w zamyśle autora tej koncepcji miało zapobiegać tyranii. Wprowadzono głosowanie większościowe w sejmie, znosząc tym samym liberum veto, które przez przeszło wiek paraliżowało prace polskiego parlamentu oraz zakazano zawiązywania konfederacji będących realizacją prawa do oporu. Było to zerwanie z głęboko zakorzenioną w szlacheckiej kulturze politycznej praktyką, co Joachim Lelewel, uznawany za ojca polskiej historiografii, wcale słusznie określił „rewolucją parlamentarsko-sejmową”.
Co więcej wprowadzono cenzus majątkowy, który odsuwał od udziału w sejmikach panów braci nieposiadających ziemi. Spodziewano się w ten sposób wyeliminować z ich obrad opłacanych przez magnatów przedstawicieli herbowej gołoty, którzy karnie popierali partykularne interesy swoich patronów podczas szlacheckich zjazdów.
Wiele uwagi poświęcono władzy wykonawczej uznając jej słabość za jedną z przyczyn nieszczęść, jakie spadły na Rzeczpospolitą. Celem jej wzmocnienia powołano Straż Praw pod przewodnictwem króla, która na podobieństwo dzisiejszego rządu miała czuwać nad polityką państwa. Zwiększono kompetencje monarchy oraz, dążąc do ograniczenia wpływów sąsiednich mocarstw na władzę w kraju, zlikwidowano wolną elekcję – kolejny element ustroju uważany przez panów braci za fundament szlacheckich swobód oraz funkcjonowania Rzeczypospolitej. Tron zdecydowano się powierzyć Wettynom, którzy przez przeszło sześć dekad panowali w polsko-litewskim państwie.
Po śmierci Stanisława Augusta Poniatowskiego polską koronę miał włożyć na skronie elektor saski Fryderyk August, po nim zaś miała ona przypadać jego najstarszym męskim potomkom. W przypadku braku synów dopuszczano przekazanie władzy zięciowi kurfirsta, który rozpoczynałby linię następstwa płci męskiej do tronu. Elekcję zakładano dopiero w sytuacji wygaśnięcia dynastii panującej.
Wszelkie działania mające na celu wzmocnienie „nierządem stojącej” Rzeczypospolitej były nie po myśli Rosji, w której interesie było utrzymywanie w niej politycznego marazmu i kwietyzmu. Doskonale oddaje to relacja zawarta w liście posła austriackiego w Petersburgu, Johanna von Cobenzla, w którym ów przedstawił reakcję carycy Katarzyny II oraz jej najbliższego otoczenia na wydarzenia, jakie rozegrały się w Warszawie w pierwszych dniach maja 1791 roku: Widziałem Imperatorową, księcia Potemkina i hrabiego Ostermanna mocno zafrasowanych myślą, że Polska pod dynastią dziedziczną przyjdzie do znaczenia, gdy przeciwnie uważają tu za interes pierwszorzędny dla państw sąsiednich, aby ona nigdy nie wyszła ze stanu swej nicości.
Imperatorowa rzekła do mnie: „Musimy się bliżej w tej mierze porozumieć”. Zapewniałem monarchinię, że zawsze i wszędzie jesteśmy gotowi jej służyć. „Ale czyż mogę na was liczyć”, zapytała. Odpowiedziałem JC Mości, że byleby środki pozwalały, mój pan nie będzie znał granic w swoim ofiarowaniu się na korzyść Rosji.
Problemy związane z Sejmem Wielkim oraz Ustawą Rządową z dnia 3 maja 1791 roku były stosunkowo często poruszane w historiografii staropolskiej. Zapisy tego aktu znane są również zagranicznym historykom, którzy zestawiają ją z amerykańską ustawą zasadniczą z 1787 roku oraz konstytucją rewolucyjnej Francji. Niemniej prócz ludzi nauki i pasjonatów Klio, wiedza na temat tegoż aktu oraz samego systemu politycznego Rzeczypospolitej Obojga Narodów poza granicami Polski jest natomiast znikoma. Wynika to w dużej mierze z kształtu programów nauczania historii, a co za tym idzie braku szerszych informacji o Polsce w podręcznikach, z których dzieci i młodzież w krajach Europy Zachodniej czerpią elementarną wiedzę o przeszłości.
Naturalnie możemy stwierdzić, iż niewiedza naszych sąsiadów nie jest naszym problemem, jednakże trzeba mieć na uwadze, iż polityka historyczna stanowi aktualnie ważny element tzw. soft power i jako taka może wpływać na prestiż kraju oraz jego pozycję na arenie międzynarodowej. Jak wskazują eksperci popularyzowanie wiedzy o minionych czasach jest istotnym elementem kształtowania wizerunku państwa.
Ponadto należy również pamiętać, iż niezależnie od dokonań naszych przodków oraz przelanej przez nich krwi, nasza historia sama się nie obroni. W związku z tym, jeśli polscy naukowcy zaprzestaną badania i popularyzowania rodzimych dziejów a obywatele (w szczególności ich młodsze pokolenia) nie będą rozwijać własnej świadomości historycznej w przyszłości może dojść do sytuacji, w której inni opiszą naszą przeszłość za nas zgodnie z własną optyką, ideologią oraz interesem.
Artur Goszczyński
Autor jest doktorem nauk humanistycznych,
adiunktem w Instytucie Historii UPH w Siedlcach
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz