Zamknij

Paweł Wyrzykowski: Potrzeba wspólnego wroga

08:49, 16.10.2020 KS Aktualizacja: 08:50, 16.10.2020
Skomentuj

Rozmowa z Pawłem Wyrzykowskim, liderem Konfederacji w okręgu siedlecko-ostrołęckim, organizatorem pikiety przeciwko działaniom rządu w związku z pandemią.

Czemu miała służyć pikieta zorganizowana 10 października w Siedlcach? 

Pikietowaliśmy przeciw niepoważnemu traktowaniu obywateli przez rząd. Dziurawe prawo pisane na kolanie i uchwalane z doskoku w trybie nocnym pozostawiło wiele niedociągnięć. W ich wyniku policja jest zmuszona do egzekwowania nakazów, które nie mają umocowania prawnego. W związku z tym sądy oddalają wszelkie zarzuty wobec osób, które nie poddały się nakazom. Podczas protestu podawałem sygnatury przykładowych spraw, również z Sądu Najwyższego. Obecny nakaz jest sprzeczny z obowiązującą ustawą z 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. Aby spełnić oczekiwania rządu należałoby wprowadzić stan nadzwyczajny - a to oznaczałoby konieczność wypłaty odszkodowań przedsiębiorcom. Tymczasem muszą oni polegać jedynie na groteskowych i nieskutecznych tarczach antykryzysowych. Sprzeciwiliśmy się również psychozie, która opanowała część społeczeństwa, również w Siedlcach. Dochodzi do agresji słownej i rękoczynów wobec osób, które nie noszą maseczek i nie mają objawów żadnej choroby. Na drzwiach do jednego z bloków wywieszono nazwiska lokatorów zakażonych wirusem. Na protestach gniew ludzi często jest skierowany w stronę policji zamiast w stronę polityków, którzy takie prawo uchwalili podkopując tym samym budowane przez lata zaufanie społeczne do polskich służb. Pokazaliśmy, że nie godzimy się na takie skłócanie narodu w atmosferze strachu, że prawo stoi po naszej stronie i że nie żyjemy telewizyjnymi hasłami, a wedle wiedzy i rozsądku. Protest w Siedlcach był dla osób, które nie mogły poświęcić całego dnia na centralny protest w Warszawie. Takie protesty odbywały się tego dnia na całym świecie. W stolicy zgromadziło się wielu mieszkańców naszego regionu, wielu też po prostu nie mogło się zjawić o takiej godzinie i było z nami duchem. Są też członkowie PiS, którzy mają podobne wnioski co my, ale nie mogą oficjalnie tego pokazać, bo obawiają się utraty pracy.

Czy Polacy powinni bać się pandemii?

Ludzie bardziej boją się mandatu i kwarantanny niż wirusa. COVID-19 nie jest już nowością. Niska śmiertelność tej choroby i skala zakażeń bezobjawowych oraz skromnoobjawowych przekonuje nas, że nie wolno stawiać jej ponad choroby kardiologiczne, płuc czy nowotworowe. Według pisma sanepidu w Siedlcach i powiecie siedleckim od marca zmarło po pięć osób, wszystkie w podeszłym wieku, wszystkie z chorobami współistniejącymi. To dlatego media piszą o „zmarłych zakażonych koronawirusem”, a nie „zmarłych na COVID-19”. Tak zwanej milczącej większości nie przekonuje już retoryka strachu - nie ma już akcji dostarczania posiłków medykom, nie ma charytatywnego nagrywania rapu. Rządowi pozostały jedynie nakazy, do których sam się nie stosuje - i ludzie to widzą. Przeciwnicy protestu też to dostrzegają, ale z powodów politycznych próbowali imputować mi poglądy antynaukowe, negację istnienia samego wirusa, a nawet wiarę w płaską Ziemię. Otóż polityka nie jest ważniejsza od zdrowia i nie miałbym problemu gdyby na pikiecie były, a nawet przemawiały osoby o innych poglądach politycznych. Sprawa jest pozapolityczna. Mimo to przeciwna strona uważa inaczej i na próżno u niej szukać argumentów merytorycznych, statystyk, orzecznictwa sądów. Dziś nawet WHO zmienia nastawienie co do idei lockdownu, czyli zamykania gospodarki - przyznali się do błędu, rośnie więc nadzieja na zdrowy rozsądek i odwagę polityków do stanięcia w prawdzie.

Jak pan oceni działania rządu w okresie pandemii? Wiele osób zauważa szereg nielogicznych postanowień i zaleceń.

Cały polski parlament od PiSu poprzez PO i PSL po Lewicę, oprócz Konfederacji, zachował się tak, jakby miał zabić młotkiem muchę, która usiadła nam na czole. Czas pokazał, że słuszne rozwiązania wdrożyli Szwedzi, gdzie skala zakażeń jest śladowa w porównaniu z Polską, a to wszystko bez mandatów za brak maseczki, bez obiecanek na temat szczepionki, bez afer finansowych, bez trefnych respiratorów, bez zatrzymywania gospodarki, bez nalotów na wesela, bez zamykania przychodni i oddziałów szpitalnych. Dzisiaj Szwecja nie ma drugiej fali koronawirusa. Nasz rząd potrzebuje wspólnego wroga, abyśmy pomijali problemy, przed jakimi stoi nasze państwo oraz przymykali oko na afery i próby ustawowego uniknięcia odpowiedzialności urzędniczej za łamanie prawa, o ile łamało się je w związku z koronawirusem. Długo by wymieniać wszystkie chaotyczne i bezsensowne decyzje, które zmieniły życie każdego z nas. Andrzej Sośnierz, były minister zdrowia i obecny poseł PiS, w jednej z ostatnich wypowiedzi dowodził, że rząd manipuluje statystykami zakażeń i śmiertelności. 25 października jego syn, Dobromir, odwiedzi Siedlce i Mińsk Mazowiecki. Dzięki manipulacjom z jednej strony możliwe było przeprowadzenie wyborów, a z drugiej przy 500 zakażeniach dziennie był zakaz wstępu do lasów. Dziś, przy 10-krotnie wyższym współczynniku, takiego zakazu ku uldze grzybiarzy już nie ma. Wielka szkoda, że partia rządząca nie słucha głosu rozsądku nawet we własnym środowisku - choć z drugiej strony należy przyznać, że przy ustawie rolniczej część wniosków Konfederacji po czasie rząd przedstawił jako własne rozwiązania, a jedną z poprawek nawet przyjął bezpośrednio, co stanowi wyjątek pośród całego szeregu ustępstw PiS wobec Lewicy.

Wspierał pan w ostatnim czasie rolników na ich proteście. Co pan sądzi o piątce dla zwierząt?

Po wyborach prezydenckich Prawo i Sprawiedliwość doszło do wniosku, że aby utrzymać się przy władzy musi zainwestować w młodych ludzi, nawet kosztem wyborców starszych. Wyborcy starsi polegają na przekazie telewizyjnym, a tam mamy skrajną polaryzację między PiS a PO, w której wygrywa mniejsze zło. Na płaszczyźnie demograficznej starsi wyborcy odchodzą, a w najbliższych wyborach dzisiejsze 15-latki będą miały już prawa wyborcze. Co więc przekona młode nastolatki? Rywalizacja o młodych konserwatystów i wolnościowców to pewna przegrana, bo przecież jest Konfederacja. W obliczu blamażu Lewicy i Roberta Biedronia, partii rządzącej pozostało więc pozyskanie młodych o usposobieniu lewicowym. Stąd, na razie w komisji sejmowej, posłowie PiS poparli kroki w stronę karania za mowę nienawiści wobec lobby LGBT. Przesiadujące w galeriach i przed smartfonami nastolatki szukają jakiejś namiastki szlachetnego czynienia dobra, przy czym mają wrażliwe serca i rzadko która miała do czynienia z rolnictwem. Często utożsamiają zwierzęta z personifikowanymi postaciami bajek Disneya i gadającymi zwierzakami z seriali Netflixa, więc likwidacja branży futerkowej jest łatwym sposobem na pozyskanie ich poparcia. Te dzieci jeszcze nie rozumieją, że cała ta produkcja zostanie przejęta przez Ukrainę, Rosję i Chiny, które mają o wiele gorsze podejście do zwierząt niż polscy hodowcy, słynący z produkcji wysokiej jakości futra. Jakości niemożliwej do osiągnięcia w przypadku stresu lub niedożywienia zwierząt. Na piątce zyskają też niemieckie firmy utylizacyjne - bo odpady z rzeźni zamiast być zjadane przez norki, będą musiały być odpłatnie utylizowane. Jednak najgorsze w tej ustawie jest to, że tzw. organizacje prozwierzęce otrzymają uprawnienia większe niż nawet wojsko i służby specjalne. Będą mogły wejść na teren naszej posesji bez zapowiedzi, w obstawie policji, jedynie na bazie donosu, że źle traktujemy zwierzę. Już teraz mamy do czynienia z sytuacjami, że rolnikowi zabrano zdrowe, dobrze utrzymane krowy do prywatnego schroniska dla zwierząt gospodarskich, a po tym jak ów rolnik wygrał sprawę w sądzie - i tak musiał zapłacić schronisku ponad sto tysięcy złotych! Ludzie będą bali się trzymać psa i będziemy mieli grasujące, zdziczałe stada na wzór tych, które dziś sprawiają problemy na Ukrainie i Białorusi. "Piątka dla zwierząt" jest więc wilkiem w owczej skórze, który wykorzystuje naszą wrażliwość w celu sterroryzowania i likwidacji polskiego rolnictwa, na czym skorzystają konkurencyjne kraje i kapitał stojący za organizacjami ekoterrorystycznymi. Człowiek i zwierzę okazały się tu być na ostatnim miejscu - ważniejsze okazało się wrogie lobby i wielkie pieniądze. O ironio, jako uniosceptycy zgłosiliśmy zastrzeżenie, że ta kolejna pisana na kolanie i procedowana w trybie nocnym ustawa nie spełnia wymogu notyfikacji w Komisji Europejskiej. Dzisiaj walczymy u senatorów o odrzucenie jej, jednocześnie zabiegając o prezydenckie veto. Mam nadzieję, że uda się uratować rolników, którzy zaciągnęli w sumie wiele miliardów złotych kredytów średnio na kilkanaście lat każdy i nie byliby stanie się przebranżowić. W wyniku wzrostu cen i spadku jakości produktów, wypychanych do nas z zagranicy, ucierpią także konsumenci. A przecież każdy z nas jest konsumentem. Nawet wegetarianie, gdyż ceny produktów roślinnych są ściśle powiązane z produkcją zwierzęcą. Prozwierzęce miłośniczki kotów również raczej nie przekonają pupili do przejścia na nową dietę. Zapłaci każdy.

Przejdźmy do spraw siedleckich. Jak pan ocenia działalność prezydenta Andrzeja Sitnika i Rady Miasta. Czy obligacje to jedyny sposób na ratowanie budżetu?

Czas pokazał, że moja decyzja o wyłamaniu się z deklaracji Lepszych Siedlec o poparciu Andrzeja Sitnika była słuszna, choć nie dotarła do wszystkich. Nadal spotykam się z komentarzami, jakobym kiedykolwiek poparł Sitnika. Owszem, w 2014 roku chciałem z nim współpracować, co - jak później już bez gdybania i emocji pokazały wyniki wyborów - doprowadziłoby do objęcia przez niego prezydentury już wtedy. Ale i wówczas przeczuwałem, kim naprawdę jest p. Sitnik i nie poparłem żadnego z kandydatów w drugiej turze. To były zapaśnik, nie potrafi grać zespołowo. Objęcie prezydentury traktował jako cel sam w sobie, jak kolejne trofeum. Doprowadziło to do niechęci wśród osób, którym zawdzięcza zwycięstwo - dziś otwarcie stają przeciw temu, komu wywalczyli sukces. Doszło też do nieformalnej koalicji Andrzeja Sitnika z tymi, z którymi sam walczył. Dziś bowiem robi dokładnie to samo co Wojciech Kudelski - a nawet gorzej, ponieważ jego poprzednik przynajmniej robił to, co zapowiadał i wierzył w słuszność swojego podejścia do zarządzania miastem. W przypadku Sitnika mieliśmy obietnicę zmiany - a w działaniu wyszło, że to wszystko było wyborczym kłamstwem, aby tylko wygrać wybory. Do tego wszystkiego doszła jeszcze złamana obietnica konkursów na miejskie stanowiska kierownicze - i mamy na utrzymaniu siedleckich Misiewiczów w ramach "bezpartyjnego" nepotyzmu. Niemniej zdaję sobie sprawę z faktu, że siedlczanie nie mieli zbyt wielkiego wyboru i wybrali Sitnika nie dlatego, że był taki dobry - tylko dlatego, że pozostali byli tacy słabi. O tej słabości niech świadczy fakt, że p. Tchórzewski w drugiej turze otrzymał mniej głosów, niż w pierwszej. Nie przypominam sobie, by ktokolwiek w Polsce mógł pochwalić się takim "osiągnięciem".

Obligacje to sprawdzony sposób miejskiego skarbnika, Paryły, który po wieloletnim byciu prawą ręką Kudelskiego dzisiaj pełni taką samą funkcję u Sitnika. To ten sam człowiek, który był odpowiedzialny za sprawę dzierżawy błoni papieskich firmie Magellan, na której miasto straciło 8 300 000 PLN i na krytyce której wybił się Sitnik. Stanowczo sprzeciwiam się takiemu rolowaniu długów i takiemu oszukiwaniu mieszkańców. Mieliśmy obietnice oszczędności, niestety w zamian mamy kolejnych lokalnych Misiewiczów. Tymczasem to w oszczędnościach nadzieja i to ich chcieli wyborcy dokonując takiego wyboru.

Jest pan uważnym obserwatorem siedleckiej sceny politycznej. Czy jest na niej miejsce na nową siłę, a może prezydenta spoza „układu”?

W chwili obecnej mieszkańcy Siedlec nadal masowo wierzą, że Bezpartyjne Siedlce robią coś innego niż robiła koalicja PiS-PO-STS. Obawiam się, że tutaj potrzeba czasu zanim ludzie dostrzegą, że zmienił się tylko szyld, a podejście do finansów miasta jest identyczne. Nic dziwnego, skoro skarbnik od wielu kadencji jest ten sam i Sitnik go nie wymienił, mimo że tak go krytykował będąc w opozycji. Ta sytuacja jest podwójnie krzywdząca, bo po pierwsze cierpią mieszkańcy miasta, a po drugie raz oszukani mogą nie zaufać po raz kolejny na przykład takiej osobie jak ja. Z jednej strony o mojej wiarygodności świadczy aż dekada działań lokalnych. Z drugiej strony już mało kto pamięta, z jaką stanowczością odrzuciłem publiczną propozycję ze strony PiS w 2014 roku, aby wejść z nimi w koalicję. Wielka szkoda, że trzykrotnie starszemu ode mnie obecnemu prezydentowi nie starczyło odwagi na podobną decyzję. Siedlecka Konfederacja jest siłą, która mimo, że jeszcze nigdy nie miała udziału we władzy, to dała się poznać przez lata jako stała w poglądach i wielokrotnie po czasie okazywało się, że nasze ostrzeżenia były zasadne. Czy ta siła dojdzie do władzy w Siedlcach - to zależy tylko i wyłącznie od zaangażowania jej sympatyków w działanie wykraczająca poza lajki na Facebooku. Na chwilę obecną, przy całej świadomości, że nie jesteśmy zawodowymi politykami na stołkach, ludzi jest wystarczająco, tylko tego zaangażowania jest zbyt mało. Mam nadzieję, że ludzie przekonani do naszych poglądów obudzą się do realnego działania, bo największą przyczyną zła jest bezczynność ludzi dobrych. Mój numer telefonu 694 015 653 jest dla tych ludzi dostępny.

 

(KS)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%