Rozmowa z właścicielem Zakładu Drobiarskiego w Stasinie, Krzysztofem Borkowskim.
W swoim wystąpieniu na konferencji mówił pan o szansach i zagrożeniach rynku indyczego. Która szala na ten moment przeważa?
Największą szansą jest determinacja i zaangażowanie hodowców oraz stawianie sobie celów i ich realizacja. Ponadto fakt, że w Polsce, Europie i na świecie rośnie świadomość spożywania dobrej i zdrowej żywności. Niewątpliwie mięso indycze takie jest. Kolejną szansą są więc świadomi konsumenci, a także otwarcie nowych rynków. Jeżeli będzie ich coraz więcej to wszyscy na tym skorzystają. Zagrożenia to: wysokie ceny energii i gazu, które wkrótce zrównają się lub nawet przeskoczą średnie w Unii Europejskiej, koszty pracy i brak ludzi do niej, uwarunkowania środowiskowe oraz polityka na różnych szczeblach. Rządy nie rozumieją, że gospodarka i polityka to dwie różne sprawy. Powinniśmy dbać o gospodarkę, a polityka niech się toczy swoim torem. W innym wypadku nakładane są embarga, których skutki bywają odczuwalne przez lata. Czy jest więcej zagrożeń czy szans? Jestem optymistą, więc myślę, że szans. Życzę hodowcom indyków, całemu rolnictwu rozwoju, rozwoju i jeszcze raz rozwoju. Żeby następował musi być w to włączona także oświata. Należy zachęcić młodzież do specjalizowania się i nie wyjeżdżała za granicę. Do tego potrzeba inwestycji. Urzędy, instytucje państwa i szkoły nie nadążają za biznesem. Dobrze by było, żeby wszyscy szli równym tempem i w tym samym kierunku.
Czy rynek indyczy ma potencjał, żeby stać się flagowym produktem polskiej gospodarki?
Mój zakład dzisiaj bije 14% krajowego rynku indyka. Niedługo pokonamy barierę 15, a naszym celem w niedługim czasie jest 20%. To świadczy o tym, że zapotrzebowania nie brakuje. Wschód Polski do niedawna był pustynią, jeżeli chodzi o indyka. Liczymy na hodowców, a oni na nas. Czasem się poróżnimy, ale chcemy współpracować. Jeżeli współpracuje się dobrze, a hodowca rozumie przetwórcę to można dużo osiągnąć. Chcemy budować integrację z producentami pasz, rolnikami i producentami piskląt, co pozwoli zbudować kontrolę jakości. Do tego dojdzie świadomy konsument, który sprawi, że rolnik więcej zarobi. Po groszu dla każdego. Zakład w Stasinie zbudowałem w okręgu, w którym było najwyższe bezrobocie. Po jego powstaniu gminy Korczew, Paprotnia, Przesmyki, Repki ożyły i rozwinęły się.
Konkurencja nie śpi. Czy polski indyk wyróżnia się na jej tle, a jeżeli tak to czym?
Producenci unijni boją się polskiego indyka, który wyróżnia się ze względów jakościowych, ekonomicznych i smakowych. Indyki z Polski są dobrze umięśnione. Jego części, które są najbardziej poszukiwane przez konsumentów są dobre. Dodatkowo standard zoohigieny jest wysoki.
Czy takie konferencje jak ta w Janowie Podlaskim są potrzebne?
Konferencja organizowana przez grupę producentów Euro Indyk jest niezwykle potrzebna. Można na niej zasięgnąć języka w sprawie nowości, można wymienić poglądy i zintegrować się. My jako zakład nasłuchujemy w jakim kierunku mamy wspólnie zmierzać. Nie wszystko da się załatwić przed ekranem komputera. Musimy wspólnymi siłami - od rządu, przez zrzeszenia rolników, po media - promować polskiego indyka. To da miejsca pracy i lepsze zarobki. Tego nam potrzeba.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz