Zamknij

Przygniótł go samochód, zmarł za dwa dni

13:00, 29.01.2023 KL
Skomentuj

Podróż z przebitym płucem kosztowała go życie. Potworny wypadek przy naprawie samochodu doprowadził do śmierci mężczyzny. Po przygnieceniu przez opla 58 letni Ryszard Cz. z poważnym urazem płuca zdołał dojechać z Siedlec do niemieckiego Lipska. 

To nie mieści się w głowie, żeby przejechać samochodem z przebitym płucem 850 km z Siedlec do Lipska. Poważnie rannemu Ryszardowi C. z Mińska Mazowieckiego to się udało. Niestety lekkomyślność kosztowała go życie. Teraz jego małżonka pani Barbara C. nigdy by nie pozwoliła Ryszardowi na takie nieposłuszeństwo. 

Ryszard i jego żona Barbara na stałe mieszkają w niemieckim Lipsku. Tam od kilku lat pracują ale nie zapominają o najbliższych w Polsce. W święta Bożego Narodzenia pani Barbara i Ryszard przyjechali do rodziny w Mińsku Mazowieckim. W drugi dzień świąt wybrali się do kuzynki mieszkającej w Siedlcach.

Samotna kuzynka poskarżyła się Ryszardowi, że jej opel popsuł się dzień wcześniej, bo pod podłogą coś strasznie stukało. Rysiek nie zastanawiał się długo i mimo tego, że były święta powiedział, że sprawdzi, co jest z autem. Poszedł do garażu sąsiada kuzynki gdzie stał samochód. Podniósł opla na podnośniku, pod spód dostał się na tak zwanej leżance na kółkach. Gdy już wygodnie leżał pod autem stało się coś strasznego. Źle zablokowany podnośnik opuścił się kilkanaście centymetrów. Samochód osunął się na klatkę piersiową Ryszarda. 

- Gdy szedłem obok garażu usłyszałem krzyk - opowiada Piotr R. mieszkający w pobliżu garażu. - Wszedłem do środka i już wiedziałem co się dzieje. Zablokowałem podnośnik i podniosłem auto. Wyciągnąłem Ryśka i posadziłem na jakimś leżącym w garażu fotelu. Po kilkunastu minutach utykając i sycząc z bólu poszedł do swojej kuzynki. Wołałem go by wrócił to zawiozę go do lekarza. Machnął ręką, krzyknął siema i znikł w bramie - dodał sąsiad. 

Mimo pieczenia w klatce Rysiek nie udał się do lekarza w Siedlcach. Żonie powiedział, że zrobi to w Lipsku. Korzystając z uprzejmości pana Piotra skontaktowaliśmy się telefonicznie z panią Basią, żona ofiary.

- Następnego dnia po świętach pojechaliśmy do domu w Niemczech – opowiada w rozmowie telefonicznej pani Barbara żona zmarłego. - Rysiek ledwie dojechał, bo ból mu dokuczał strasznie. W drodze mówiłam, że zatrzymamy się gdzieś by osłuchał go lekarza. A gdzie tam nie chciał nawet o tym rozmawiać. Dopiero w Lipsku udał się po pomoc. W lipskim szpitalu powiedzieli, że mąż ma przebitevżebrem płuco. Niestety Rysiek zmarł za dwa dni w wyniku wewnętrznego zakażenia. Uważam, że to moja wina, bo powinnam za włosy zaciągnąć Ryśka do siedleckiego szpitala.

                                                                                                                                                                                                                                                    AW

(KL)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%