Zamknij

Sławomir Kiełbus: Nie przewiduję czarnego scenariusza

10:17, 23.10.2020 KS Aktualizacja: 10:19, 23.10.2020
Skomentuj

Ekskluzywny wywiad ze Sławomirem Kiełbusem, który chce stworzyć w Siedlcach klub i akademię z prawdziwego zdarzenia.

Ile czasu spędził pan w Siedlcach?

Miałem być pięć tygodni, a było osiem. Przekładałem wyjazd cztery razy.

To długo jak na czas spędzony poza domem, ale krótki jak na zarządzanie klubem i ogrom pracy, który na pana czekała.

Zdecydowanie tak. To pierwszy raz, kiedy spędziłem tyle czasu w Polsce po moim wyjeździe do Stanów Zjednoczonych. Jestem na emigracji od 35 lat i od tego czasu nigdy nie byłem przez dwa miesiące w Polsce. Przeważnie przyjeżdżałem na 3-4 tygodnie. Tutaj jest tyle pracy, że następne osiem tygodni też by się przydało.

Czy nie spodziewał się pan, że pracy będzie tak dużo? Gdy wchodził pan w ten projekt, to skupiał się pan na drużynie seniorów, na tym żeby z obiektów wycisnąć coś więcej, a jednak akademia stała się oczkiem w pana głowie.

Myślałem, że to będzie trochę inaczej wyglądało. Cały czas pojawiają się nowe wyzwania, które musimy podejmować i mierzyć się z nimi. Bylibyśmy w zdecydowanie lepszych humorach, jeżeli wygralibyśmy mecz z Olimpią. To są jednak małe potknięcia w drodze do sukcesu. Nie trzeba się tym zrażać i iść dalej, do celu.

Z czego jest pan najbardziej dumny? Co udało się osiągnąć przez te dwa miesiące pobytu w Siedlcach?

Uczucia są mieszane. Na plus jest to, że poznałem bardzo dużo ludzi i dzięki temu wiem więcej o środowisku siedleckim. Po tak długim pobycie w Stanach musiałem zweryfikować swoje podejście, ale jestem zadowolony, że poznałem ludzi z dokonaniami większymi niż moje i pomysłami na przyszłość. Są też negatywne rzeczy, ale o tym wolę nie mówić. Uważam, że powinniśmy być optymistami i stawiać sobie ambitne cele.

Czego nie udało się panu zrobić z zaplanowanych spraw?

Tak jak obiecywałem Bartkowi, mnóstwo rzeczy wokół drużyny zostało ułożonych. Mamy bardzo dobry zarząd, ludzi, którzy chcą działać. Nie boję się wyjechać do Stanów. Uważam, że prezes Rafał Maletka jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu i ma wsparcie w Michale Osieju i Robercie Wincenciaku, Piotrku Woźnicy, także pracownikach biura. Uważam, że mam zespół, który dalej będzie solidnie pracował.

A co z akademią i potencjałem w niej drzemiącym? Liczba dzieci, obiekty – to wszystko sprawia, że w Siedlcach można zrobić coś dobrego. Słyszałem, że w gminie Siedlce ma powstać ośrodek treningowy z prawdziwego zdarzenia.

Ma pan dobre informacje, rzeczywiście tak jest. Muszę sprawdzić, czy to jest do zrealizowania. Mam nadzieję, że to nam się uda, ale nie zależy to od nas. Pewne rzeczy w Siedlcach muszą zostać spełnione, byśmy zaczęli działać w tym kierunku.

Jaki będzie koszt tego ośrodka treningowego? Działka ma około 16-17 hektarów, jest w dobrej lokalizacji, w Rakowcu.

Są takie opcje, a w którą stronę pójdziemy to zależy, jak pozbieramy fundusze. Zaczynamy działać w ministerstwach i musimy się zorientować w temacie, bym mógł odpowiedzieć merytorycznie. Plany są, działania rozpoczęte, to trochę dłużej trwa niż w Stanach, nie jestem do tego przyzwyczajony. Musimy się uzbroić w cierpliwość. Wstępne koszty oszacowaliśmy, rozmawialiśmy z niektórymi ludźmi i oczekujemy na odpowiedź, czy wejdą w projekt czy nie. Jak będzie coś konkretnego, to będziemy powiadamiać kibiców i rodziców dzieci z akademii. Z tymi drugimi spotkałem się cztery razy. Chciałbym podziękować za te spotkania. Niektórzy próbowali umilić mi ten czas spędzony w Siedlcach, za co również dziękuję. Ostatnie spotkanie pokazało, że zaczynamy się zgrywać. Cieszę się, że zdobyłem zaufanie i postaram się nie zawieść.

Jeśli coś by powstało – nazwijmy to roboczo Pogoń Training Centre – to czy byłaby synergia z tym, co już mamy w Siedlcach? Czy Pogoń przeniosłaby swoją działalność tam?

Liczymy na współpracę. Orientowaliśmy się w kwestii rozbudowy akademii. Chcemy stworzyć warunki, myślimy o turniejach. Istniejąca baza jest za mała. Rozmawialiśmy o tym, czy dałoby się ją poszerzyć tutaj – jeśli nie, to szukamy dalej. Chcemy mieć więcej niż jedną opcję.

Przy polskich warunkach atmosferycznych balon wydaje się potrzebą chwili. Może trzeba było o tym pomyśleć 9 lat temu, gdy kompleks powstawał. Teraz wyzwanie stoi przed panem jako inwestorem, wydaje się, że byłby to krok w dobrym kierunku, na miarę czasów.

Poczyniliśmy starania. Myśleliśmy o balonie na stałe. Rodzice dawali mi listę poparcia, chcieli bym szedł negocjować. Rozmawialiśmy o przykryciu sztucznego boiska. Trwają starania, by przykryć przynajmniej jednego orlika, by tam mogli chronić się przed zimnem młodsi z akademii.

Pewnie przydałoby się też boisko wielofunkcyjne z kortem tenisowym.

To byłoby częścią ośrodka. Nawiązaliśmy kontakt ze szkołami w Siedlcach i mamy wspólny projekt, ale wolałbym o tym nie mówić.

Stal Rzeszów to klub, który mocno się rozwija. Mają własną szkołę, kadrę pedagogiczną, bursę. Istnieją w Polsce Szkoły Mistrzostwa Sportowego, ale oni poszli w inną stronę i stworzyli własną placówkę. Idą za tym pieniądze z miasta i od sponsorów. To też jest droga, ale o wiele bardziej kosztowna niż klasa sportowa, która dziś wydaje się przeżytkiem.

W warunkach, w jakich jesteśmy musimy mierzyć zamiary na swoje siły. Patrzymy na to, co mamy i co możemy zrobić. Mamy konkretny projekt dwóch klas sportowych. Rozmowy są zaawansowane, ale koronawirus komplikuje sprawę.

Był pan bardzo zapracowany. W trakcie naszej niedawnej rozmowy wyznał pan, że odwiedził rodzinne miasto dopiero w siódmym tygodniu pobytu w Polsce. Jak przebiegła ta wizyta?

Miasto się zmieniło. Odwiedziłem mój klub Piasta Piastów, rozmawiałem z prezesem. Spotkałem się ze znajomymi, którzy myśleli, że już dawno wyjechałem. Moja późna wizyta wynika z tego jak mocno zaangażowałem się w projekt w Siedlcach. Bardzo dużo czasu, różne opcje, mnóstwo spotkań i rozmów.

Trener Tarachulski jest głównym sprawcą tego, że pan tu jest. Czy zakłada pan czarny scenariusz, w którym Pogoń przegrywa kilka meczów z rzędu lub spada? Czy trener jest nietykalny?

Wierzę w Bartka. Potrzebuję trochę czasu i zaufania. Powinniśmy stanąć za nim. Nie ma żadnego czarnego scenariusza. Wiem, że przeżywa każdą porażkę i robi wszystko, by szło ku dobremu. Ma moje pełne zaufanie.

W jednym z wywiadów mówił pan, jak wiele problemów mają polscy inwestorzy i przedsiębiorcy w porównaniu do amerykańskich. Czy w Stanach jest łatwiej robić biznes? – to chyba pytanie retoryczne.

Jeszcze raz ukłony wobec biznesmenów i inwestorów. W Polsce jest o wiele trudniej, mój wyjazd za Ocean dużo ułatwił. Jestem szczęśliwcem. Nie mam problemu, by przyjść z częścią tego i podzielić się tym, co osiągnąłem. W Siedlcach jest kilka osób, które doskonale sobie radzą i jestem przekonany, że zrobiliby w Stanach Zjednoczonych karierę większą niż moja.

Gdzie leży problem? Biurokratyzacja, papierologia, wadliwe prawo?

Biurokracja jest największym problemem. W rozmowie z jednym lokalnym przedsiębiorcą zastanawialiśmy się nad odpowiedzią na to pytanie i konkluzja była taka, że w Polsce do każdego się podchodzi jak do kombinatora – nie będzie chciał płacić, ominie system. W Stanach Zjednoczonych działa to w drugą stronę. Tam próbują pobudzić przedsiębiorczych ludzi do działania, bo wiedzą, że jak będzie mniej kontroli, większa swoboda, zakup maszyn i zatrudnianie ludzi to wszystko będzie szło do przodu.

Co będzie działo się w najbliższych miesiącach? W okresie noworocznym ma pan ponownie zawitać do Siedlec, aby dopiąć przekształcenie Pogoni w spółkę. Stowarzyszenie zostanie, ale powstanie nowy twór.

Myślę, że dużo się tutaj nauczyłem. Pierwsze szkice nie miały prawa legalnego istnienia, dlatego mój wyjazd się przedłużał. Spotkałem na swojej drodze ludzi, którzy rzucali światło na to, jak to wszystko powinno wyglądać. Wydaje mi się, że mamy to ułożone. Aby było profesjonalnie, powołaliśmy spółkę, którą będziemy reorganizowali. Stowarzyszenie będzie zawsze przy spółce, będą powiązane. Wiem więcej, wiem, na czym stoję. Będzie małe zaskoczenie, muszę wyjść z zarządu Pogoni, by zostać w spółce. Dużo rzeczy prostujemy, by było przejrzyste i funkcjonowało na fundamentach prawnych. Uspokajam kibiców Pogoni, że moja rezygnacja z zasiadania w zarządzie nie będzie niczym strasznym. Jest jednak niezbędna ze względów formalno-prawnych i mojej działalności w przyszłej spółce.

Wolałby pan taką spółkę zakładać w Stanach Zjednoczonych?

Na to pytanie nie muszę odpowiadać. Oczywiście, ale jak wszystko w Polsce będzie transparentne to i tu będzie dobrze działać.

I to są plany na początek przyszłego roku. Pogoń zostanie wpisana w PZPN jako spółka akcyjna czy prawa handlowego?

Myślimy o spółce non-profit. Pracujemy z prawnikiem, myślimy, jak to powiązać pod względem organizacyjnym i prawnym.

Czyli Pogoń wszystko co zarobi będzie wydawać na swoje funkcjonowanie?

Tak. Chcemy mieć wszystko dobrze przygotowane do przekształcenia, zobaczymy też co będzie z tym ośrodkiem. Plany mamy, tylko zajmuje to więcej czasu niż w Stanach. Jestem trochę niecierpliwy, chciałbym działać, wydawać decyzje, a tymczasem trzeba organizować zebrania, a to zajmuje dużo czasu.

Jest klub w Portugalii, w którym pan działa. Tak samo w Stanach. Czy jest szansa na jakiś turniej międzynarodowy w Siedlcach?

Zdecydowanie tak. Są chętni, niestety rozmowa zawsze kończy się słowami: „Zobaczymy, jak to będzie z wirusem”. Na całym świecie jest ten sam problem.

Czy miał pan okazję spotkać się z prezesami z innymi klubów, z wyższych lig?

Prawie na każdym meczu wyjazdowym rozmawiałem z prezesami tej samej ligi. Wszyscy mają problemy, w ostatniej kolejce trzy spotkania zostały odwołane ze względu na zachorowania w klubach. Staramy się mieć szeroką kadrę, by odpowiednio reagować.

Jak pan podchodzi do koronawirusa wśród piłkarzy?

Uważam, że zamykanie klubów, jak powiedział prezes PZPN Zbigniew Boniek, to dla nich śmierć. Wydaje mi się, że ten wirus jest niepewny. Nie ma do końca prawdziwych informacji, uważam, że jest trochę upolityczniony. Niedługo czekają nas wybory w Stanach, wtedy może dowiemy się więcej. Wiadomo, że wirus jest, ale na jaką skalę? Tego nikt nie wie.

Jak wyglądają pana rozmowy z miastem Siedlce? Czy to trudne negocjacje? Czy znalazły one szczęśliwy finał? Mówił pan, że nie wejdzie pan do klubu jeżeli nie będzie choćby dżentelmeńskiej umowy z urzędem.

Prawnik układa porozumienie z miastem. COVID powoduje same problemy. Mamy ośrodki, basen, to jest zamykane. Nie ma dochodów. Nie spodziewamy się dużych pieniędzy. Jedynie wspólne działanie może być szansą dla klubu.

Jak kibice Pogoni odnoszą się wobec pana działań do klubu? Chyba jest dla kogo działać. Kibice wspierają zespół na każdym kroku.

Dziękuję tym, którzy przyszli i wspierali nas w trakcie meczu z Olimpią. Życie piłkarza czy trenera jest takie, jak ostatni mecz. Jak się wygra, jest się bohaterem. Rozumiemy kibiców, sami myśleliśmy, że to będzie lepiej wyglądało. Na treningach było dobrze. Nie mogliśmy skorzystać ze wszystkich zawodników, ale nie chcemy tego traktować jako wymówkę.

Życie piłkarza czy trenera jest takie, jak ostatni mecz, ale prezes czy zarząd są dobrzy zawsze. Chyba działacie w tym kierunku, żeby nie było do was zastrzeżeń. Sama transmisja na YouTube (5 tysięcy wyświetleń) świadczy o tym, że jesteście prokibicowscy.

Pogoń jest dla kibiców, nie dla kogo innego. Robimy wszystko, by kibice mieli drużynę na jaką zasługują. Pracujemy nad tym, nabieramy doświadczenia. Im dalej, tym więcej się uczymy i wyciągamy wnioski.

Wylatuje pan przed dwoma meczami derbowymi. Zdawało się, że warto przebukować bilet i zostać, zwłaszcza na mecz ze Zniczem Pruszków, którego pamięta pan z czasów młodości.

Zdecydowanie tak, usłyszałem to samo od kibica z Pruszkowa, z którym skontaktował mnie Bartek. Muszę wracać. Trochę mi się uzbierało pracy w Stanach. Chciałbym zostać, ale muszę wracać. W Arizonie jest teraz 30 stopni ciepła. W weekend mam turniej w Casa Grande, moja drużyna ma mało zawodników. Rejestrowałem się, mówiłem, że dawno nie grałem w piłkę. Nie mogli uwierzyć, że byłem w klubie piłkarskim, a nie grałem ani razu w trakcie mojego pobytu w Siedlcach.

Arizona to pana drugi dom poza Hawajami?

Tak, w Arizonie byłem przez trzydzieści cztery lata. Gram w drużynie z człowiekiem, którego znam od wielu lat.

Arizona to gorący, konserwatywny stan. Jak pan się tam odnalazł?

Wszystko zależy od ludzi. A ci w Arizonie są bardzo otwarci. Złapałem kontakt z drużyną, jeszcze nie mówiłem po angielsku, a już miałem przyjaciół. Stan jest konserwatywny, ja utożsamiam się z tymi poglądami, więc było mi prościej.

Kolejny mecz to derby z Radomiakiem. Czy zdążył pan już poznać te wszystkie animozje między dwoma klubami?

Wiem to wszystko. Uczestniczyliśmy w negocjacjach co do daty meczu. Od nas wymagano, byśmy komplikowali sobie terminarz. Napisaliśmy list do PZPN z opisem, jak zostaliśmy potraktowani, jak byliśmy w kwarantannie i musieliśmy grać co trzy dni mecz. Chodzi o zawodników. Rozumiem, że Radomiak ma dużo meczów, ale to było skomplikowane. Zdaje się, że GKS Tychy teraz się nie zgadzają, do końca nie jest to ułożone. Chcę poczuć siedlecką atmosferę, więc musiałem zapoznać się z tą historią.

Zawsze mecz derbowy to święto futbolu, szkoda, że tym razem odbędzie się on bez kibiców.

Zdecydowanie mecze przy pustych trybunach to trochę chore, to mniejsze zło. Piłka nożna jest dla kibiców. Trybuny powinny być wypełnione. A tak przypomina to bardziej sparing lub trening.

Rywal, który przyjeżdża ma łatwiejsze zadanie niż ten, który gra u siebie.

Rozmawialiśmy o tym ze sztabem szkoleniowym. Dziękujemy kibicom, że mimo wszystko przyszli pod stadion i pomagali jak mogli. Czego panu życzyć, co powinno się udać, żeby był pan zadowolony?

Uważam, że potrzebujemy poparcia z Siedlec. Odstawiliśmy kawał dobrej roboty. Większość została ułożona. W 80% klub został przemeblowany. Będziemy działali. Zdarzały się nam potknięcia, pomyłki, będziemy to korygowali i próbowali ułożyć jeszcze lepiej. Dziękuję rodzicom, kibicom i siedlczanom, że mnie przyjęli.

Myśli pan, że będzie się sporo działo w zimowym okienku transferowym?

Zdecydowanie zależy to od pozycji Pogoni w tabeli. Taka rotacja w zespole nie jest za dobra. Muszą się zgrać. Czas na boisku jest wszystkim. Każdy wie, gdzie ma iść i gdzie podać. Jeśli będą potrzebne wzmocnienia, to nie ma ograniczeń. Dajemy sobie szanse, aby grać w barażach. Może to moja wina, że mówię tak dużo o I lidze, ale to nasz cel. Trzeba się skoncentrować na działach, a wyniki powinny przyjść same.

(KS)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%