O najmniejszej w powiecie sokołowskim gminie - Ceranowie, głośno ostatnio w całym regionie. Zaczęło się od sprawy odwołania skarbniczki. W tle są duże pieniądze od wojewody na inwestycje i krótki termin na ich wykonanie.
Na nadzwyczajną sesję, 28 listopada, wójt przygotował projekt uchwały o odwołaniu skarbnika gminy Elżbiety Kurowickiej. Urzędniczka od kilku tygodni jest na zwolnieniu lekarskim, według wójta odwołanie jej i powołanie nowej osoby na to stanowisko jest jedynym sposobem, by podpisać umowy z wykonawcami inwestycji w ramach „powodziówek”. Na te zadania gmina otrzymała promesy od wojewody w ramach funduszy na usuwanie klęsk żywiołowych na ponad 3 mln zł, co pozwala pokryć 80 proc. kosztów zadań.
Sesja była pełna emocji: wójt Krzysztof Młyński z PSL zarzucał skarbniczce nieprawidłowości w gospodarowaniu finansami gminnymi, a radnym, że sprzeciwiając się odwołaniu urzędniczki doprowadzą do tego, że trzeba będzie oddać bez wykorzystania pieniądze wojewodzie. Radni byli oburzeni tym, że o sesji poinformowano ich w ostatniej chwili i nie mieli okazji wysłuchać racji Elżbiety Kurowickiej. W głosowaniu nie zgodzili się na odwołanie skarbniczki.
Dwa dni później odbyła się zaplanowana wcześniej, zwyczajna sesja Rady Gminy Ceranów. Na wniosek wójta, choć nie bez protestów części radnych – temat odwołania wrócił. Na spotkanie przyjechał partyjny kolega wójta, starosta sokołowski Leszek Iwaniuk, który apelował do radnych o to, by nie zaprzepaścili pieniędzy od wojewody. - Wbrew swoim hasłom wyborczym, że „Człowiek jest najważniejszy”, przyjechał pan do Ceranowa zdeptać człowieka – zarzuciła staroście radna Ewa Częścik.
Po burzliwej dyskusji przy 6 głosach za, 2 przeciw i 7 wstrzymujących się Elżbieta Kurowicka została odwołana. Na stanowisko skarbnika powołano Elżbietę Kazimierczuk, emerytkę, wcześniej wieloletniego skarbnika gminy Małkinia.
Kontrowersje wywołały też słowa wójta Krzysztofa Młyńskiego, który poinformował, że zamówił u miejscowego proboszcza mszę świętą w intencji… „oświecenia” radnych i ratowania szansy na pieniądze dla gminy. Oświadczył też, że modlitwy przyniosły skutek, choć na nabożeństwie „nie było żadnego radnego”.
Radni już na sesji, ale i po niej zwracali jednak uwagę na inną kwestię. Na wykonanie zadań, na które gmina dostała promesę i rozliczenie pieniędzy gmina ma czas do końca roku. Wyzwanie jest niemałe, a pogoda jest, jaka jest. Czy wykonawcy zdążą z realizacją inwestycji? Są tacy, którzy w to wątpią i wskazują, że w przypadku „zawalenia” tej sprawy konieczność opłacenia z własnych pieniędzy prac może doprowadzić do katastrofy finansowej Ceranowa – gminy, której roczny budżet to ok. 6 mln zł.
- Skoro wójt okazał się tak skuteczny w modlitwach, powinien zamówić kolejną mszę. Teraz w intencji, żeby do końca grudnia nie było ostrej zimy i zadania udało się zrealizować. Bo od tego może zależeć dalsze istnienie gminy – taki komentarz usłyszeliśmy.
WS17:01, 13.12.2016
1 0
Gmina z budżetem 6 milionów złotych??? Jak ma w ogóle sens istnienie takich gmin. Przecież jak opłacą wójta, urzędników, instytucje i oświatę to na zadania gminy zostaje tyle co nic. PiS ma władzę powinien i z tym zrobić porządek. Gmina nie mniejsza jak 10 tys. mieszkańców, zlikwidować powiaty i skończycć z marnowaniem pieniędzy na niewydolnych urzędników!!! 17:01, 13.12.2016