Zamknij

Biję się z myślami, czy aby ta runda nie była moją ostatnią jako trenera

22:32, 13.12.2016 ROZMAWIAŁ KAMIL SULEJ/FOT. KS
Skomentuj

Rozmowa z trenerem Czarnych Węgrów, Robertem Parzonką.

Myślę, że ani pan, ani piłkarze nie mają się czego wstydzić po niedawno zakończonej jesieni na boiskach IV ligi.
Chyba nie, przed rundą zakładałem sobie, żeby powinniśmy ugrać przynajmniej 20 punktów, bo zawsze mieliśmy gorsze jesienie, a te rundy wiosenne były troszkę lepsze w naszym wykonaniu. Sytuacja kadrowa bardzo szybko sprowadziła nas na inne tory, musieliśmy przewartościować naszą grę. Ale punktów udało się uzbierać dużo, chociaż przy odrobinie szczęścia, szczególnie w końcówce mogliśmy dołożyć jeszcze więcej punktów. Jesteśmy takim Janosikiem ligi, bo zabraliśmy bogatym, a oddaliśmy biednym,  nie wygraliśmy spotkań z trzema ostatnimi zespołami i to mnie martwi, ale cieszą mnie punkty z Pogonią Grodzisk Mazowiecki, a także te w Ząbkach z Dolcanem. Nie wstydzę się za zespół i raczej nigdy się nie wstydziłem, ale czeka nas jeszcze ciężka wiosna, żeby zostać w gronie IV-ligowców, więc nie popadamy w przesadny optymizm.

Zaczęło się mówić o Czarnym charakterze zespołu. Drużyna z Węgrowa funkcjonowała w myśl zasady „im gorzej tym lepiej” i została doceniona za swoją postawę z wielu stron.
Cieszę się, jeśli powstała taka pozytywna opinia o zespole. Bardzo dobre artykuły czytałem na wielu portalach sportowych, nie tylko węgrowskich, ale i mazowieckich o zespole, który prowadzę. Co mogę powiedzieć? Sześć lat pracy w Węgrowie, zarówno mojej, jak i chłopaków. Gdyby nie kontuzje, bylibyśmy obiema nogami w IV lidze, ale cieszy mnie postawa charakterologiczna, cechy mentalne są przecież najtrudniejsze do wypracowania. Siłę, wytrzymałość można poprawić, technikę w pewnym stopniu też, ale duszę wojownika ciężko zaszczepić. Ja na boisku raczej nogi nie podstawiałem i to wpajam zawodnikom, do każdego trzeba mieć szacunek, ale wszystko trzeba sobie wywalczyć. My to zrobiliśmy i dla mnie to najlepsza nagroda za pracę jaką w Węgrowie wykonywałem, to mnie najbardziej cieszy. 

Czy doczeka się pan czasów w Czarnych Węgrów, aby nie mieć problemów kadrowych? Żeby mieć spokój przy zbieraniu osiemnastki na każdy mecz lub aby na treningach nie było absencji? 
Sześć lat to już jest długo, powiem szczerze, że powoli przymierzam się do tego, żeby trochę odpocząć od pracy, zmienić klimat. Z różnych przyczyn, osobistych, mam coraz mniej czasu dla rodziny. Absorbują mnie te wyjazdy. Jeżeli coś robię to angażuje się bardzo i te problemy przytłaczają mnie trochę emocjonalnie. Ta runda dała mi się we znaki. Były wyjazdy, gdzie musiałem sam pakować buty do torby i być na boisku, a trenerowi w IV lidze, nietrenującemu, występować w roli piłkarza nie przystoi. Czy taka runda będzie? To też nie pytanie do mnie, ale do moich działaczy, do samorządu węgrowskiego, o środki finansowe i szkolenie… Ja nie narzekam, cieszę się z tego co jest. A taką kadrę już miałem, zrobiliśmy awans i była prawdziwa euforia. Miałem 26 ludzi do dyspozycji i to było coś, czego nie tylko sobie, ale działaczom i miastu Węgrów życzę na kolejną rundę. Z zresztą damy sobie radę.

Nie ukrywał pan tego, że chyba nigdy wcześniej nie miał pan takiej ochoty, aby to wszystko rzucić i wyjechać w Bieszczady. Dać sobie spokój, odpocząć od trenowania IV-ligowców, co odbija się na zdrowiu, chyba bardziej psychicznym. 
Nadal miewam na to ochotę. Biję się z myślami, czy aby ta runda jesienna nie była moją ostatnią jako trenera, zgłosiłem to już nawet działaczom. Na razie nie chcą o tym w ogóle słyszeć. Ja mam swoje życie prywatne i nie mogę poświęcać całego IV-ligowej piłce, bo nie jest to w tej chwili moje jedyne źródło zarobkowania, nie jest to mój jedyny zawód. Poświęcam temu bardzo dużo czasu. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, a ja czasem muszę jechać do Warszawy kupić zawodnikom buty do biegania, muszę kupić piłkę, załatwić inne rzeczy. Czasem jestem lekarzem, czasem pielęgniarką i to wpływa na moje emocje, jest dyskomfortowe. Powinienem zająć się tylko szkoleniem, tym co trener powinien robić, uważam, że nadaję się do tego. Ale cóż, pracuję tylko w czwartej lidze, gdybym pracował w ekstraklasie czy I lidze to mógłbym się pożalić i byłoby to wysłuchane, jednak jestem w innej sytuacji. Dopóki dam radę to udźwignę to, jeśli poczuję, że mam dość, to po prostu odejdę.

Bardziej optymistyczna jest chyba Akademia Piłkarska, w której pan prężnie działa. To jest promyk nadziei na przyszłość i zapewne praca, która spełnia oczekiwania i daje dużo radości.
Tak, praca z dziećmi jest bardzo wdzięczna. Dziecka nie da się oszukać i dziecko nie da się oszukać. Oszukani rezygnują z zajęć, odejdą albo będą o tym głośno mówiły. Akademia to jest takie moje prawie dwuletnie dziecko, przekroczyliśmy stu pięćdziesięciu wychowanków na jej terenie, od cztero- do trzynastolatków. Mamy kilku kadrowiczów, chciałbym wychować takiego zawodnika, którym mógłbym się pochwalić tak jak Mateuszem Steciem. Obiecałem sobie, że nie zaniedbam akademii przez dyskomfort w innej pracy, która absorbuje te dziedziny, w których nie powinienem się aż tak poświęcać. Mam bardzo dobry kontakt z trenerami w akademii, kieruję wobec nich słowa uznania. Wierzę, że to przyniesie efekt, ale nie mamy na to 100-procentowego wpływu. Żyjemy w małych miastach, dużo zależy od obiektów sportowych, od innych środków finansowych. Na ile będę mógł dziecko wychować na dorosłego, dobrego piłkarza to zrobię to. Praca daje satysfakcję, budzę się o ósmej rano, kładę o dwudziestej trzeciej i ciągle mam w głowie mam myśl, co mogę ulepszyć.

Wracając do Czarnych. Co będzie działo się zimą? 
Zima jest zaplanowana od a do z. Po zakończeniu sezonu piłkarze dostali  do dwóch tygodni kompletnego luzu, zawodnicy po kontuzjach otrzymali specjalne rozpiski. Na cały grudzień mam plany, by nie zahibernowali swojego organizmu. Na początku stycznia wystartujemy w zorganizowanych zajęciach, wszystkie sparingi są już zaplanowane. Niezależnie od tego czy będę trenerem Czarnych czy nie, to wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Naszymi sparingowymi rywalami będą: Tur Bielsk Podlaski, Sparta Szepietowo, Marcovia Marki, Mazur Karczew. Głównie to czwarta liga i gramy z zespołami, które mają dostęp do sztucznych boisk, bo jak wiadomo jest to pięta achillesowa Sokołowa Podlaskiego i Węgrowa. Jeżeli w najbliższym czasie nie powstanie boisko treningowe, to też o IV lidze te ośrodki będą musiały zapomnieć. Zespoły, które mają bazę na odpowiednim poziomie odskoczą nam w odstraszającym tempie. My dopiero zaczynamy trenować na boisku w marcu lub kwietniu, a to jest już czasem miesiąc ligi, więc tutaj jest duży problem. Czarni są dopięci, myślę, że trochę czarnych chmur zniknie, wierzę w działaczy i jestem, może niepoprawnym, ale optymistą. 

(ROZMAWIAŁ KAMIL SULEJ/FOT. KS)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%